Gdy milicja zniszczyła spontanicznie zbudowaną przez mieszkańców kapliczkę, setki ludzi próbowały wtargnąć do komendy, a budynek Prezydium Miejskiej Rady Narodowej został obrzucony kamieniami. Zamieszki - dodatkowo prowokowane przez służbę bezpieczeństwa - zostały brutalnie stłumione przez oddziały ZOMO. Milicja użyła wobec protestujących pałek, armatek wodnych i gazów łzawiących.
Uczestnicy protestu kraśnickiego, a także przypadkowi mieszkańcy miasta, spotkali się z poważnymi represjami. Ci, którzy zostali na miejscu zatrzymani i wylegitymowani, byli zwalniani z pracy. Broniącym miejsca modlitwy wytaczano procesy sądowe lub sprawy przed kolegiami do spraw wykroczeń. Wielu osobom zasądzono kary więzienia lub wysokie grzywny.
Protest w Kraśniku Fabrycznym był pierwszym w okresie gomułkowskim wystąpieniem ludności przeciwko zaostrzającej się polityce władz PRL wobec Kościoła katolickiego. Ten był postrzegany jako wrogi wobec państwa socjalistycznego, dlatego próbowano ograniczyć wpływ Kościoła na wychowanie młodzieży i zlikwidować różne formy kultu religijnego w życiu publicznym. Rok później do podobnych wydarzeń, ale na większą skalę, doszło w podkrakowskiej Nowej Hucie.
(więcej)
W latach 50. XX wieku Kraśnik Fabryczny był uważany przez władze PRL za wzorcowy ośrodek przemysłowy. Podobnie jak w Nowej Hucie czy Dąbrowie Górniczej, także w tym mieście widziano centrum socjalistycznej myśli i kultury, w którym nie ma miejsca na przejawy przywiązania do tradycji i religii.
Mieszkańcy domagali się jednak budowy kościoła. Władze sukcesywnie odmawiały, ale miejscowa ludność oraz robotnicy i tak gromadzili się na modlitwie i mszach polowych na "Słonecznej Polanie" - terenie podmiejskim, gdzie planowano budowę świątyni, i gdzie został ustawiony krzyż. Gdy miejsce modlitwy zostało przez milicję zlikwidowane i zagrodzone, około 1200-1300 osób zgromadziło się na rynku przed budynkiem Prezydium Miejskiej Rady Narodowej, który został obrzucony kamieniami. Uczestnicy protestu próbowali też dostać się do komendy milicji.
Około 23.00 do Kraśnika przybyły oddziały ZOMO z formacji, która wcześniej pacyfikowała protest robotników w Poznaniu. Funkcjonariusze bili pałkami zarówno protestujących, jak i przypadkowe osoby, w tym robotników wychodzących z drugiej zmiany z pobliskiej fabryki łożysk. Przeszukiwali także mieszkania, szukając domniemanych uczestników zajść. Zatrzymanych przewożono na komisariat MO, a w nocy transportowano na przesłuchania do Lublina. Akcja pacyfikacyjna trwała do późnych godzin nocnych.
Po przesłuchaniach śledczy wyselekcjonowali 61 osób, którym wytoczono pokazowe procesy. 22 osoby skazano na kary do trzech lat więzienia. Według wspomnień świadków rozprawy prowadzono w Domu Ludowym, a obserwatorów dowożono autokarami z pobliskich zakładów pracy.
Oskarżonym zarzucono udział w zbiegowisku publicznym, zdemolowanie komisariatu MO i wybicie szyb w oknach budynku Prezydium Miejskiej Rady Narodowej. Niektórych oskarżono o pobicie milicjantów.
Skazanych osadzano z więźniami kryminalnymi, przenoszono między zakładami karnymi, nie powiadamiając o tym rodziny. Byli także upokarzani przez obsługę zakładów karnych. Osądzeni zostali zwolnieni z pracy i nawet po odbyciu wyroków mieli trudności ze znalezieniem zatrudnienia.
Starania ludności o legalną budowę kaplic i kościołów trwały nie tylko w Kraśniku Fabrycznym, ale także w wielu innych miejscowościach, gdzie powstawały nowe osiedla robotnicze. Gdy zabiegi wiernych nie przynosiły skutku, powstawały krzyże i prowizoryczne kaplice, jak na przykład w Starachowicach, Świdniku, Nowej Hucie, Rzeszowie czy Kołobrzegu.
Walka władz o ograniczenie wpływów Kościoła w społeczeństwie trwała w Polsce do upadku komunizmu.