Mężem zaufania głodujących został Tadeusz Mazowiecki, który w ich imieniu złożył Radzie Państwa PRL, Episkopatowi Polski oraz dziennikarzom krajowym i zagranicznym oświadczenie z żądaniem uwolnienia uwięzionych.
Ekipa Edwarda Gierka przestraszyła się nacisków Zachodu i 19 lipca, tuż przed obchodzonym przez komunistów świętem 22 lipca, ogłoszono amnestię. Objęła ona pięciu więzionych jeszcze robotników oraz aresztowanych KOR-owców. Wszyscy wyszli na wolność 23 lipca 1977 roku. Główny cel postawiony przez KOR został osiągnięty.
Głodówka okazała się też istotna dla formowania opozycji demokratycznej. W kolejnych latach podobne protesty w obronie więzionych opozycjonistów organizowano w innych kościołach.
Bezpośrednią przyczyną wszczęcia protestu w kościele św. Marcina była wiadomość o podjęciu głodówki przez Czesława Chomickiego, jednego z więzionych robotników, uczestnika wydarzeń Czerwca 76 roku, przebywającego w zakładzie karnym we Wronkach.
Mężczyzna prowadził protest od lutego w stugodzinnych turach, by uniknąć przymusowego karmienia. Został skazany na dziewięć lat więzienia za rzekome zdemolowanie gmachu PZPR w Radomiu. W środowisku KOR zrodziła się wówczas idea przeprowadzenia głodówki solidarnościowej. W Polsce odbywały się wcześniej głodówki polityczne, ale tylko w więzieniu. Dlatego też głodówka solidarnościowa, podjęta przez osoby przebywające na wolności, stanowiła nową formę protestu. Jako jego miejsce wybrano kościół, uznając, że nie odważą się tam wkroczyć milicjanci i esbecy.
(więcej)
W głodówce uczestniczyli: od 24 maja - Bogusława Blajfer, Danuta Chomicka, Bohdan Cywiński, Jerzy Gresz, ojciec Aleksander Hauke-Ligowski, Barbara Toruńczyk, Henryk Wujec, od 25 maja - Eugeniusz Kloc i Ozjasz Szechter, od 26 maja - Joanna Szczęsna, od 27 maja - Stanisław Barańczak, Zenon Pałka i Kazimierz Świtoń. Mężem zaufania głodujących został Tadeusz Mazowiecki. Istotną rolę w organizacji głodówki odegrał proboszcz parafii św. Marcina, ksiądz Bronisław Dembowski, który otoczył opieką wszystkich głodujących.
Bezpieka śledziła protest i miała aktualne informacje o jego przebiegu. Od pierwszego dnia obstawiała kościół, nie usiłowała jednak zatrzymywać Tadeusza Mazowieckiego, który codziennie odwiedzał głodujących. Atakowała jednak uczestników protestu w prasie, podejmując szkalującą opozycję kampanię propagandową. W "Życiu Warszawy" zarzucano im, że posługują się "regułami współczesnych terrorystów". Z kolei w "Trybunie Ludu" głodówkę nazwano "zorganizowanym kłamstwem.
Starano się też nakłonić władze kościelne, aby usunęły głodujących ze świątyni. Funkcjonariusze bezpieki codziennie nachodzili księdza Bronisława Dembowskiego, wywierali naciski na niego i jego przełożonych. Nie odniosło to jednak skutku. O stanowisku Kościoła przesądziła postawa kardynała Stefana Wyszyńskiego. Prymas miał powiedzieć jednemu z indagujących go biskupów, że "nie będziemy ich stamtąd wyprowadzać, aby nie powiedziano, że zastąpiono pałkę policyjną pałką inkwizycyjną". Ksiądz Dembowski także opierał się presji SB, choć funkcjonariuszy traktował uprzejmie. Dyżurujących w kościele tajniaków chwalił nawet za to, że tak dobrze "znają ryt katolicki, ponieważ w porę wstają, siadają, klękają i żegnają się".
Przybywający tłumnie do kościoła ludzie wspierali protestujących. Informacje o głodówce przekazywały zagraniczne media.