Poza strukturami organizacji Wolność i Niezawisłość, funkcjonowało także wiele lokalnych organizacji, często zbrojnych, które nawiązywały do tradycji akowskiej oraz podziemia narodowego.
Powróćmy do miejsc na Opolszczyźnie, gdzie dochodziło do potyczek zbrojnych i akcji dywersyjnych skierowanych przeciwko komunistycznym władzom i aparatowi bezpieczeństwa. Niewątpliwie takim terenem była gmina Olesno, gdzie działał porucznik Alfons Olejnik ”Babinicz ze swoim oddziałem związanym ze strukturami Konspiracyjnego Wojska Polskiego przeprowadził kilka akcji na terenie Bodzanowic, Janinowa, ale także Praszki. Podczas akcji w Janinowie w czerwcu 1946 roku żołnierze porucznika Babinicza zatrzymali pociąg. Jednak sam dowódca po strzelaninie z UB został aresztowany i skazany na śmierć. Do dzisiaj miejsce jego pochówku pozostaje nieznane. W różnych częściach Opolszczyzny organizowane były również napady na posterunki milicyjne w celu przejęcia broni. Do takiej akcji oddziału Franciszka Olszówki ps. Otto doszło m.in. w Bąkowicach i Głuszynie na terenie powiatu namysłowskiego. Na terenie powiatu strzeleckiego po wojnie znalazł się Józef Paczosa, który ocalał z obławy augustowskiej. Jako żołnierz wojennej konspiracji zaangażował się w działalność WiN-u i lokalnej grupy z nim związanej o kryptonimie „Olimpia”, która działała w Gościęcinie.
W grupie tej działał także Władysław Wilczyński ps. ”Lot” żołnierz Armii Krajowej. Kiedy po wojnie dotarł na Śląsk rozpoczął działalność w WiN-ie. Winowcy walczyli z sowieckimi żołnierzami, którzy napadali na mieszkańców Gościęcina. Za niepodległościową działalności komuniści skazali Wilczyńskiego na 15 lat więzienia. Warto też przypomnieć, że w pobliżu Głubczyc we wsi Królowe przez kilka miesięcy ukrywał się jeden z najsłynniejszych żołnierzy podziemia antykomunistycznego Zygmunt Szendzielorz ps.”Łupaszka”.
Drugi przywódca podziemia antykomunistycznego znany z powiedzenia, że amnestia to jest dla bandytów, a my jesteśmy Wojsko Polskie mjr Hieronim Dekutowski „Zapora” został aresztowany przez UB w Nysie, gdzie w jednym z domów mieścił się punkt przerzutowy.
Niewątpliwie takim niezwykłym miastem na terenie dzisiejszej Opolszczyzny, (wtedy najpierw województwie śląskim, a później we wrocławskim) był Brzeg gdzie zaraz po wojnie działo ok 150 konspiratorów i żołnierzy wyklętych w kilkunastu organizacjach niepodległościowych, także zbrojnych.
Właśnie w Brzegu, gdzie od 1945 roku funkcjonował garnizon wojsk sowieckich była bardzo silna komórka WiN-u. Bardzo aktywne było małżeństwo Krystyny i Romana Kmiecików. W mieście działały przeniesione z Kresów na tzw. Ziemie Zachodnie grupy poakowskie, ale również lokalne organizacje o charakterze niepodległościowym. Przy okazji warto też przypomnieć kilku znaczących Wyklętych jak Eugeniusz Werens, Franciszek Szara, Karol Kubik, harcmistrz Wincenty Mucha, czy związani z AK i WiN-em księża: Stanisław Kluz, Dionizy Baran, Czesław Wersztein i Józef Śmietana.
W latach 1944 -1963 w czasie zbrojnego powstania antykomunistycznego przez oddziały partyzanckie w kraju przewinęło się ok. 200 000 tys. żołnierzy, z tym, że w jednym momencie walk było to około 20 tys. partyzantów.
W obiegu publicznym termin Żołnierze Wyklęci pojawił się dopiero po 1989 roku. Wtedy to środowisko związane z Ligą Republikańską zorganizowało wystawę o Żołnierzach Wyklętych w latach dziewięćdziesiątych wystawa trafiła także do Opola. Wtedy też pod tytułem Żołnierze Wyklęci ukazała się też pierwsza książka o podziemiu niepodległościowym autorstwa Jerzego Ślaskiego, która zwracała szczególną uwagę na zgrupowanie Mariana Bernaciaka „Orlika”, w którym walczył Tadeusz Czajkowski ps. Kotwica.
Warto pamiętać, że oficjalnie po raz pierwszy uhonorowano żołnierzy podziemia antykomunistycznego, w szczególności konspiratorów, ale także wszystkich prześladowanych i uwięzionych, związanych z organizacją Wolność i Niezawisłość już w marcu 2001 roku Właśnie wtedy Sejm Rzeczypospolitej Polskiej przyjął uchwałę, w której uznał zasługi organizacji i grup niepodległościowych, które po zakończeniu II Wojny Światowej zdecydowały się na podjęcie nierównej walki o suwerenność i niepodległość Polski. W uchwale można także przeczytać, że organizacja "Wolność i Niezawisłość", kontynuatorka tradycji walki Armii Krajowej - dobrze zasłużyła się Ojczyźnie.
W 2009 roku środowiska kombatanckie wspólnie z władzami Opola reprezentowanymi przez ówczesnego wiceprezydenta Arkadiusza Karbowiaka wystąpiły do sejmu, aby 1 marca 1951 roku, dzień w którym funkcjonariusze UB zamordowali w Warszawie siedmiu członków IV Zarządu Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość został uznany ogólnopolskim świętem żołnierzy II konspiracji. Przypomnijmy 14 lat temu pierwsze tak duże uroczystości rozpoczęły się od Mszy św. w Katedrze Św. Krzyża w Opolu, skąd kombatanci i zaproszeni goście przeszli pod pomnik Żołnierzy Antykomunistycznego Podziemia, gdzie żołnierzy wyklętych wspominano w uroczystym apelu, a ich pamięć uczcili opolscy żołnierze oddając salwę honorową. Na placu Wolności czekała już młodzież z opolskich szkół z pocztami sztandarowymi. Po krótkich wystąpieniach przedstawiciele władz wojewódzkich i miejskich, historycy IPN-u, działacze Klubu Gazety Polskiej i Opolskiego Stowarzyszenia Pamięci Narodowej złożyli kwiaty pod pomnikiem.
W imieniu Wyklętych
W imieniu kombatantów Opolszczyzny zrzeszonych w Światowym Związku Żołnierzy Armii Krajowej apel odczytał wspomniany wcześniej major Tadeusz Czajkowski ps. ”Kotwica” żołnierz Armii Krajowej i WiN-owiec, prezes brzeskiego koła Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej.
W tamtej uroczystości brał też udział nieżyjący już dzisiaj Zbigniew Lazarowicz, syn majora Adama Lazarowicza wiceprezesa WiN-u skazanego na śmierć w procesie IV zarządu WiN-u zwrócił się do zebranych na placu Wolności mieszkańców Opola i kombatantów, a w szczególności do żyjących jeszcze żołnierzy podziemia antykomunistycznego:
- Wreszcie możemy jako wolni ludzie o sobie i o naszej działalności głośno mówić. Był czas, kiedy to było zabronione. Nazwisko mojego ojca było na indeksie. Kto pisał książkę mógł wymienić tylko jego funkcje, ale jak się nazywał nie mógł już napisać. Był skazany na milczenie a bohater publikacji na zapomnienie. Dzisiaj możemy naszym kolegom i działaczom stawiać pomniki.
Słyszy się jednak często, aby przestać już o tym mówić bo to historia, bo Ci, którzy jeszcze żyją są już tylko zniedołężniałymi starcami. Powtarzają to zresztą w różny sposób ludzie powiązani z dawnym - systemem, których sumienia, także tamte zbrodnie w jakiś sposób obciążają.
Przecież oni ten system popierali i czerpali z tego korzyści. Czasem tłumaczą się, że nie wiedzieli o tym, ale jak mogli nie wiedzieć, kiedy tysiące ludzi przechodziło okrutne śledztwa. Dziesiątki tysięcy siedziało w więzieniach. Wielu traciło życie. Strach był codziennością, a krajem rządziła prymitywna przemoc. Jak mogą zapomnieć o swoich cierpieniach ofiary i ich rodziny, Jakiego czasu wymaga nieukarana zbrodnia, by przestała być zbrodnią , a stała się tylko historią - kontynuował Z. Lazarowicz.
Jak mógłbym zapomnieć o mordzie popełnionym na moim ojcu i moich kolegach. Wskazując z imienia i nazwiska zbrodniarzy nie żądamy by ich wieszać, czy zamykać w więzieniach choć w pełni na takie kary zasłużyli. Do dziś przecież żyjącym przysługują wysokie emerytury, dodatki funkcyjne i przywileje. Zmarli z reguły spoczywają w różnych alejach zasłużonych.
Ich ofiary często nie mają nawet grobów tak jak mój ojciec. Po tylu latach szukania nie ma ani w ewidencji, grobu tak ojca jak i pozostałych siedmiu, ale także wielu innych.
Może jakaś pamięć w narodzie pozostanie. Trzeba o tym przypominać i mówić jak było naprawdę. Nieprawdą jest, że komuniści walczyli również o niepodległość. Komuniści nigdy nie walczyli o niepodległą Polskę ale walczyli z tymi co się o nią upominali. Oni służyli obcemu mocarstwu i walczyli, ale o sowiecką Polskę.
Warto pamiętać, że wśród żołnierzy podziemia antykomunistycznego byli m.in. związani z Opolszczyzną mjr Tadeusz Czajkowski żołnierz Kedywu, ps. ”Sas”, ”Kotwica”, partyzant od "Orlika” legendarnego Mariana Bernaciaka i por. Marian Bobolewski ps. ”Góral”, który jesienią 1943 roku trafił do oddziału Armii Krajowej pod dowództwem Konrada Schmedinga ps.Jacek (zamordowanego przez NKWD na Zamku Lubelskim). Później wraz z oddziałem Jacka przeszedł do Narodowych Sił Zbrojnych i walczy na Lubelszczyżnie i Kielecczyźnie.
Właśnie 14 lat temu po zakończeniu uroczystości mieszkańcy Opola i z innych miast woj. Opolskiego, ale przede wszystkim byli żołnierze podziemia poakowskiego i narodowego podpisywali apel o uchwalenie dnia 1 marca Dniem Żołnierzy Wyklętych. „Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych ma być wyrazem hołdu dla żołnierzy drugiej konspiracji za świadectwo męstwa, niezłomnej postawy patriotycznej i przywiązania do tradycji niepodległościowych, za krew przelaną w obronie ojczyzny” – napisał w lutym 2010 r. prezydent Lech Kaczyński, który podjął inicjatywę ustawodawczą w zakresie uchwalenia tego święta.
Ta idea, podtrzymana przez kolejnego prezydenta Bronisława Komorowskiego, została zrealizowana ustawą z 3 lutego 2011 r. O wprowadzenie tego święta ubiegał się również prezes IPN Janusz Kurtyka.
Na konie warto przypomnieć wciąż aktualne słowa autora pierwszej książki o Żołnierzach Wyklętych Jerzego Ślaskiego.
„Dziś po upływie przeszło pół wieku od tamtych wydarzeń, podziw i szacunek musi budzić postawa tych dowódców i żołnierzy AK, którzy mimo tak beznadziejnego położenia nie poddali się, nie uciekli ze swej ziemi na drugi kraniec Polski, nie wkupili się w łaski nowej władzy zdradą swych ideałów i swych towarzyszy broni, lecz raz jeszcze podnieśli się do walki. Już tylko w imię obrony własnej żołnierskiej godności”.