W 1942 roku wraz z armią generała Władysława Andersa wyszło blisko 18 tysięcy dzieci, które opuściły ZSRR i zostały ewakuowane do Iranu. Na apel polskiego rządu w Londynie do Ligi Narodów o pomoc w znalezieniu czasowego schronienia dla polskich cywilów, odpowiedziała między innymi Nowa Zelandia. Rząd premiera Petera Frasera zaprosił ponad 700 młodych Polaków na pobyt do zakończenia wojny.
Jesienią 1944 roku do portu w Wellington zawinął transportowiec wojsk amerykańskich, którym wracali z frontów wojennych nowozelandzcy żołnierze. Na pokładzie była też grupa polskich dzieci wraz z opiekunami. Dzieci zamieszkały w miasteczku Pahiatua na Wyspie Północnej. Powstał tam polski samorząd, szkoła i organizacja harcerska. Opiekę duchową pełnił polski kapelan i siostry urszulanki.
Obóz nazywano "Małą Polską", a o jego mieszkańcach mówiono "polskie dzieci z Pahiatua" lub "Pahiatulczycy". Po demobilizacji Wojska Polskiego na Uchodźstwie niektórzy żołnierze dołączyli do swoich dzieci lub rodzeństwa w Nowej Zelandii.
Po 1945 roku komunistyczny rząd w Warszawie chciał sprowadzić dzieci do kraju. W odpowiedzi Nowa Zelandia zaproponowała, że zajmie się nimi do czasu, gdy dorosną, i wówczas zdecydują, gdzie chcą mieszkać. Większość została, tworząc zintegrowaną grupę polonijną.
Po wojnie Nowa Zelandia stała się domem dla około 850 osób, które nie zdecydowały się na powrót do ojczyzny rządzonej przez komunistów. W grupie tej było blisko 200 byłych żołnierzy 2. Korpusu Polskiego.
W 2018 roku jednemu ze skwerów w Wellington nadano imię Polskich Dzieci. W uroczystości wziął udział prezydent Andrzej Duda. Obecni byli także przedstawiciele dzieci z Pahiatua oraz lokalne władze i mieszkańcy.
(więcej)
Inicjatorką zorganizowania pomocy dla polskich dzieci przebywających w Iranie była hrabina Maria Wodzicka, żona polskiego konsula w Nowej Zelandii - Kazimierza Wodzickiego. Pomysł ten udało się zrealizować dzięki poparciu rządu londyńskiego oraz pomocy premiera Petera Frasera i jego żony Janet Fraser.
Dzieci płynęły na brytyjskim okręcie handlowym Sontay do Indii, a następnie do Nowej Zelandii na amerykańskim statku wojennym USS General George M. Randall. 1 listopada 1944 statek z polskimi dziećmi powitali premier Nowej Zelandii wraz z mieszkańcami Wellington. Potem gości przewieziono do osiedla przygotowanego przez Nowozelandczyków koło Pahiatua, około 160 kilometrów od stolicy. W Pahiatua nadal opiekowali się nimi polscy opiekunowie. Wielką pomoc okazywały miejscowe rodziny, które między innymi zapraszały polskie dzieci na święta, a nawet wakacje.
W miasteczku obozowym ulice miały polskie nazwy, znajdowała się tam polska kaplica. Dzieci uczyły się w ojczystym języku w szkole podstawowej, a po jej ukończeniu rozpoczynały naukę w gimnazjach nowozelandzkich. Część grona pedagogicznego stanowili nowozelandzcy nauczyciele, którzy uczyli angielskiego i popularnego w Nowej Zelandii sportu - rugby.
Obóz był częściowo finansowany przez Rząd Polski i utrzymywał się też dzięki pracy polskich opiekunów. W szwalni szyto ubrania i uczono się zawodu, dzieci brały udział w niektórych pracach porządkowych i polowych, pełniły dyżury na stołówce i w kuchni. Obóz polskich dzieci w Pahiatua zamknięto 15 kwietnia 1949 roku. Budynki i baraki zamieniono na przejściowe pomieszczenie dla wysiedleńców z byłych obozów pracy w Niemczech. W 1952 roku obóz zlikwidowano, a na tym terenie powstała farma.
O losach dzieci z Pahiatua opowiada książka "Dwie ojczyzny. Polskie dzieci w Nowej Zelandii. Tułacze wspomnienia", wydana w 2006 roku.