Jego czyn nie wynikał z chwilowego impulsu. Znaleziona potem przez rodzinę kartka zawierała szczegółowy plan przygotowań, między innymi listę rzeczy, które miał zabrać na stadion. W jednym z punktów zapisał, że przed podpaleniem, chce się jeszcze raz wyspowiadać. Krótko przed 8 września, w rozmowie z jednym z krewnych, uprzedził, że planuje protest. Nie zdradził jednak jego charakteru.
Do dramatycznego wydarzenia doszło w obecności przywódców partii, dyplomatów i stutysięcznej publiczności. Jednak płonąca na trybunach postać pozostała niemal niezauważona, przy grającej orkiestrze i tańczących zespołach. Protest przeszedł w kraju bez echa. Komunistyczne władze nakazały zatarcie wszelkich śladów z relacji dziennikarskich i filmowych. Państwowe media nie zamieściły na ten temat żadnej wzmianki, a do publicznej wiadomości podano jedynie informację o chorobie psychicznej Ryszarda Siwca, ojca pięciorga dzieci.
59-letni mężczyzna zmarł w szpitalu cztery dni później - 12 września, w wyniku poparzeń obejmujących ponad 85 procent ciała. Został pochowany na cmentarzu zasańskim w Przemyślu.
Ryszard Siwiec pozostawił po sobie testament i nagrany na taśmie magnetofonowej antykomunistyczny manifest, zakończony wezwaniem: "Ludzie, w których może jeszcze tkwi iskierka ludzkości, uczuć ludzkich, opamiętajcie się! Usłyszcie mój krzyk, krzyk szarego, zwyczajnego człowieka, syna narodu, który własną i cudzą wolność ukochał ponad wszystko, ponad własne życie, opamiętajcie się! Jeszcze nie jest za późno!".
Pierwszą informację o samospaleniu Siwca podała sekcja polska Radia Wolna Europa w kwietniu 1969 roku. Dopiero w 1981 roku rodzinie zmarłego udało się wydać broszurę, stanowiącą pisemne świadectwo jego protestu. 10 lat później reżyser Maciej Drygas nakręcił film "Usłyszcie mój krzyk", w którym zamieścił siedmiosekundowy fragment nagrania Polskiej Kroniki Filmowej, ukazujący płonącego mężczyznę.
Po 20 latach od śmierci Ryszarda Siwca, do jego żony dotarł list pożegnalny, napisany przez niego w drodze do Warszawy 8 września 1968 roku, a przechwycony później przez Służbę Bezpieczeństwa.
Prezydent Czech Vaclav Havel przyznał pośmiertnie Ryszardowi Siwcowi jedno z najwyższych odznaczeń w tym kraju - Order Tomasza Masaryka I klasy. Prezydent Słowacji, też pośmiertnie, odznaczył go Orderem Podwójnego Białego Krzyża III klasy, najwyższym wyróżnieniem przyznawanym cudzoziemcom.
W 2003 roku prezydent Aleksander Kwaśniewski przyznał zmarłemu Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski, jednak rodzina odmówiła przyjęcia odznaczenia. W setną rocznicę urodzin Siwca w 2009 roku, Sejm Rzeczpospolitej upamiętnił jego osobę specjalną uchwałą.
Imieniem Ryszarda Siwca nazwano jedną z ulic w Pradze oraz w Warszawie - w pobliżu Stadionu Narodowego, wybudowanego w miejscu dawnego - Dziesięciolecia. W 2012 roku odsłonięto tam obelisk ku jego czci, który jest kopią obelisku z Pragi. O heroizmie Ryszarda Siwca przypominają co roku czeskie media, nazywając go "polskim Janem Palachem". W 2020 odsłonięto także tablicę pamiątkową ku czci Ryszarda Siwca we Lwowie.