Studenci protestowali przeciwko objęciu uczelni ustawą o szkolnictwie wojskowym, a to oznaczało utworzenie szkoły paramilitarnej. Obawiali się, że zostaną przeszkoleni, a potem wysłani przez władze do tłumienia demonstracji i społecznych protestów w kraju.
Protest rozpoczął się 25 listopada. Został poparty przez "Solidarność" Regionu Mazowsze oraz Krajową Sekcję Pożarnictwa. Do strajku przyłączyła się Straż Robotnicza z Huty Warszawa, Ursusa i FSO. Protestujących duchowo wspierał ksiądz Jerzy Popiełuszko, pracujący w parafii św. Stanisława Kostki na Żoliborzu. Kapłan spowiadał i odprawiał msze.
Mimo mediacji prowadzonych przez profesorów: Aleksandra Gieysztora, Klemensa Szaniawskiego i Andrzeja Stelmachowskiego, komunistyczne władze rozwiązały WOSP. W akcji pacyfikacyjnej 2 grudnia wzięli udział funkcjonariusze ZOMO, wspierani przez wojsko. Po godzinie 10-tej milicjanci przerzucili przez płot kładki, po których na dziedziniec dostało się 600 zomowców. Wykorzystano transportery opancerzone, a także śmigłowiec, z którego zrzucono na dach szkoły milicyjną grupę specjalną. W odwodzie stało 5 tysięcy zomowców przygotowanych do dalszych działań. Oddziały utworzyły kordon wokół uczelni, odcięto łączność. Wkrótce staranowano bramę, a grupa antyterrorystów wtargnęła do środka. Podchorążowie zostali otoczeni milicyjnym kordonem i wyprowadzeni.
Studentów przewieziono autokarami na dworce kolejowe z nakazem wyjechania do domów. Działacze "Solidarności" wspierający protest, w tym wiceprzewodniczący Regionu Mazowsze - Seweryn Jaworski i Marek Hołuszko z tego regionu, zostali zatrzymani. Pracownicę uczelni Krystynę Kolasińską - członkinię "Solidarności" oraz Komitetu Strajkowego - pobito, wskutek tego z obrażeniami trafiła do szpitala. W sumie podczas pacyfikacji zatrzymano 35 osób, w tym 9 działaczy Regionu Mazowsze, 2 członków Komitetu Strajkowego oraz 24 osoby, które - według funkcjonariuszy ZOMO - usiłowały zakłócić porządek publiczny wokół szkoły pożarniczej.
Po pacyfikacji nikomu nie postawiono oficjalnych zarzutów, jednak represjami objęto studentów i część kadry. Niektórym podchorążym władze uniemożliwiły ukończenie jakichkolwiek studiów. Ksiądz Jerzy Popiełuszko starał się wtedy też pomagać, między innymi pośredniczył w przyjęciu młodych ludzi na inne uczelnie.
Zdaniem historyka, profesora Jana Żaryna, pacyfikacja strajku w Wyższej Oficerskiej Szkole Pożarniczej była próbą generalną komunistów przed wprowadzeniem stanu wojennego. W audycji Polskiego Radia w 2021 roku profesor Żaryn powiedział, że "użyto środków nadzwyczajnych, które zostały przetestowane, w jaki sposób będzie można atakować budynki, w których ewentualnie "twórcy" stanu wojennego znajdą opór, czy to ze strony załóg fabryk, kopalń, czy innych zakładów pracy, szkół, czy instytucji publicznych".
Grupa 229 podchorążych kontynuowała strajk wraz ze studentami z Politechniki Warszawskiej. Dołączyła do nich także Akademia Medyczna i Uniwersytet Warszawski, którego studenci przerwali protest tuż przed wprowadzeniem w Polsce - 13 grudnia 1981 roku - stanu wojennego.