Polsko-niemiecki traktat graniczny z 14 listopada 1990 między Rzeczpospolitą Polską i Republiką Federalną Niemiec poprzedziła tzw. Konferencja Dwa Plus Cztery dotycząca zjednoczenia Niemiec, w której wzięli udział przedstawiciele NRD, RFN, Francji, Anglii, USA i ZSRR. W trakcie tej konferencji Niemcy zobowiązali się do zawarcia traktatu potwierdzającego istniejące granice Polski.
Wcześniej – w roku 1950 układ dotyczący tej samej granicy podpisały dwa niesuwerenne kraje czyli PRL i NRD. Z Republiką Federalną Niemiec w roku 1970 władze PRL zawarły jedynie umowę o normalizacji stosunków. Tak więc po odzyskaniu przez Polskę suwerenności w roku 1989 konieczne było uregulowanie kwestii polskich granic zachodnich ze zjednoczonym państwem niemieckim.
O zagwarantowanie tej regulacji zabiegała strona polska, bowiem żaden z wcześniejszych traktatów nie potwierdzał naszej zachodniej granicy w pełni, a postanowienia traktatu z roku 1970 zawierały zastrzeżenie, że przestaną one obowiązywać w chwili zjednoczenia Niemiec.
Także zachodni alianci przypomnieli, że podczas konferencji poczdamskiej w 1945 r. postanowiono, że ostateczne potwierdzenie polskiej granicy miało nastąpić na konferencji pokojowej, do której nigdy nie doszło. Konferencja Dwa Plus Cztery stała się namiastką takiej konferencji pokojowej, toteż podjęto zapomniany przez 45 lat temat.
Ostatecznie umowa podpisana została dopiero 14 listopada 1990 przez ówczesnych ministrów spraw zagranicznych obu państw – Hansa-Dietricha Genschera i Krzysztofa Skubiszewskiego. Polska ratyfikowała ją 26 listopada, zaś Niemcy 16 grudnia 1991. W jednym z czterech artykułów zawarto deklarację rezygnacji z roszczeń terytorialnych i zobowiązanie do niewysuwania takowych w przyszłości.
W niecały rok po podpisaniu traktatu granicznego w czerwcu 1991 r. minister Skubiszewski doprowadził do podpisania z Niemcami traktatu o dobrym sąsiedztwie.
Cieniem na obu wynegocjowanych przez ministra Krzysztofa Skubiszewskiego traktatach z Niemcami położył się fakt, że w roku 1992 jego nazwisko znalazło się na tzw. liście Macierewicza. Przypomnijmy, że lista ta zawierała nazwiska osób figurujących w rejestrach tajnych współpracowników Służby Bezpieczeństwa i stała się przyczyną upadku rządu Jana Olszewskiego.
Fakt, iż polski minister spraw zagranicznych miał za sobą współpracę z komunistycznym aparatem represji, o czym z pewnością wiedziała dobrze strona niemiecka dysponująca archiwami Stasi, podnoszony jest jako potencjalny powód do uległości przedstawiciela Polski w negocjacjach z Niemcami.
Wśród konsekwencji tej uległości wymienia się nierówne traktowanie polskiej mniejszości w Niemczech i niemieckiej mniejszości w Polsce, co ma wynikać z zawartych w traktatach definicji. Obrońcy traktatów Skubiszewskiego podnoszą argument, że w początkach lat 90 Niemcom zależało na udowodnieniu krajom okupacyjnym, że zjednoczenie NRD i Niemiec Zachodnich nie zagraża bezpieczeństwu sąsiadów, toteż traktaty nie mogły być dla Polski krzywdzące.
Tak czy siak nie jest dobrze, gdy do negocjacji z innym krajem siada człowiek, którego można szantażować i to najważniejsza nauczka z tamtej lekcji.