Trudno się dziwić, że jeszcze w trakcie I wojny światowej większość polityków dążących do odbudowy polskiej niepodległości spodziewała się restytucji polskiej monarchii. Wszak wszystkie państwa w pobliżu polskiego obszaru etnicznego były właśnie monarchiami.
Domino rozpadów kolejnych ustrojów monarchicznych zapoczątkowały dwie kolejne rewolucje w Rosji. To właśnie przykład bolszewików sprawił, że sfrustrowana przedłużającymi się okropnościami wojny pruska armia uległa komunistycznej rewolcie i stała się zaczynem komunistycznej rewolucji w Niemczech.
Na terenie całej monarchii pruskiej zaczęły powstawać rady robotnicze i żołnierskie, które choć nie były tak krwawe jak ich rosyjskie poprzedniczki, to nie pozostawiały większych złudzeń co do dalszego istnienia pruskiego cesarstwa. To właśnie instytucja cesarstwa obwinianego za klęskę w I wojnie światowej stała się kozłem ofiarnym w niemieckich wewnętrznych rozliczeniach.
W tym momencie odnosząc się do polskiej historii zmuszeni jesteśmy trochę cofnąć się w czasie. 5 listopada 1916 roku podczas konferencji w Pszczynie władze austrowęgierskie i pruskie wydały proklamację zapowiadającą utworzenie u boku obu sprzymierzonych monarchii Królestwa Polskiego.
Było to bezpośrednim następstwem rozegranej w lipcu tego samego roku bitwy pod Kostiuchnówką na Wołyniu, gdzie 5500 polskich legionistów stawiło opór 13 000 Rosjan zapobiegając przełamaniu frontu w obliczu ucieczki austrowęgierskiej dywizji. Przekonało to niemieckie władze do konieczności skorzystania z polskich zasobów ludzkich dla odciążenia wysiłku zbrojnego prowadzących walkę na kilku frontach państw centralnych.
Rządem przyszłego Królestwa Polskiego stała się Rada Regencyjna. Rozpoczęła ona urzędowanie 27 października 1917 roku jako instytucja tymczasowo zastępująca polskiego Króla. Obsadą tego stanowiska jak i ustaleniem konkretnych granic królestwa zamierzano zająć się w spokojniejszych czasach, na ten moment najważniejszym zadaniem Rady Regencyjnej stała się organizacja polskich sił zbrojnych.
Oczywiście Niemcy zakładali, że Królestwo Polskie powstanie na terenach dotychczasowego zaboru rosyjskiego. Nikt w Niemczech nie zamierzał oddawać Polsce Śląska, Wielkopolski, Pomorza czy Warmii i na ten moment musiało to nam wystarczać. Tym bardziej, że na wszelki wypadek stanowisko naczelnego wodza wojsk polskich powierzono pruskiemu generałowi Hansowi Hartwigowi von Beseler, który jednocześnie pełnił funkcję gubernatora warszawskiego.
Po ogłoszeniu przez Radę Regencyjną 7 października 1918 roku niepodległości Polski, wkrótce von Beseler podał się do dymisji. W obliczu rozpadu rozbiorczych monarchii ciągle jeszcze odbudowę niepodległej Polski widziano jako rekonstrukcję Królestwa.
Dalszy rozwój wypadków był dla wszystkich zaskoczeniem, nawet dla głównych aktorów kolejnych wydarzeń. Po przyjeździe Józefa Piłsudskiego do Warszawy Rada Regencyjna nie czując społecznego poparcia, a jednocześnie widząc jakim autorytetem cieszy się twórca polskich legionów niejako spontanicznie przekazała mu władzę. Już wkrótce na mocy własnego dekretu Piłsudski objął stanowisko Naczelnika Państwa, zatwierdzone wkrótce przez Sejm.
Nazwa tego urzędu, będącego w istocie prezydenturą, celowo nawiązywała do funkcji pełnionej przez Tadeusza Kościuszkę. W tym momencie jasnym się stało, że o żadnej restytucji monarchii nie może już być mowy, a Polska będzie republiką.