Jeszcze 30 lat temu w polskich szkołach uczono, że Stanisław August Poniatowski był jednym z najbardziej światłych polskich monarchów, podkreślano jego zasługi dla kultury, mecenat nad artystami i reformatorskie wysiłki. Dziś powszechnie uważa się go za rosyjską marionetkę, a jego koronację za jeden z milowych kroków na drodze do utraty przez Rzeczpospolitą niepodległości. Paradoksalnie obie te opinie są jak najbardziej prawdziwe.
Prawdą jest, że elekcja Stanisława Poniatowskiego na polskiego króla odbyła się według scenariusza ułożonego w Petersburgu, ale w tamtej chwili młody monarcha nie zdawał sobie sprawy z tego jak bardzo mocną smycz założyła mu na szyję caryca Katarzyna.
Stanisław sądził, że skoro kilka lat wcześniej jako sekretarz polskiej ambasady w Petersburgu był kochankiem obecnej imperatorowej, to zdoła ich dawną zażyłość wykorzystać dla dobra Rzeczpospolitej. Jednakże charakter obojga kochanków sprawił, że stało się dokładnie na odwrót.
Katarzyna trzymała silną ręką wszelkie linki uzależnień polskiego króla, ten zaś nie raz poświęcał polskie interesy tylko dlatego, aby nie robić przykrości kobiecie, z którą ciągle czuł się uczuciowo związany.
Najsilniejszym łańcuchem u królewskiej szyi były pieniądze. Zgodnie z rosyjskim planem operacyjnym w zdezorganizowanym kraju, zarządzanym przez do cna skorumpowaną administrację nic nie działało jak należy.
W tej sytuacji najpewniejszym źródłem pieniędzy dla kosztownego królewskiego dworu była pensja wypłacana królowi przez rosyjskiego ambasadora.
Jak powiedziałem oceniając bilans rządów Stanisława Augusta Poniatowskiego nie można mieć wątpliwości co do jego roli, można tylko zastanawiać się kiedy on w pełni uświadomił sobie jaką rolę odgrywa w istocie.
Fakt, iż 257 lat temu założył Szkołę Rycerską, która miała kształcić oficerów dla przyszłej silnej i nowoczesnej polskiej armii, jest jednym z dowodów na to, że w początkowych latach swego panowania ostatni nasz król marzył o reformach i wzmocnieniu polskiej armii.
Z całą pewnością założenie w Warszawie szkoły wojskowej nie podobało się w Petersburgu. Już wkrótce jej absolwenci tacy jak Tadeusz Kościuszko, Karol Kniaziewicz, Józef Sowiński czy Michał Sokolnicki w kolejnych wojnach mocno dawali się Rosjanom we znaki.
Warto przypomnieć, że gdy Stanisław August Poniatowski wstępował na polski tron od siedemdziesięciu ośmiu lat trwał polsko-rosyjski pokój. W tym czasie od 1686 roku przez sto sześć lat formalnie nie mieliśmy wojny z Rosją, a oficjalnie była ona naszym strategicznym sojusznikiem.
W Polsce powszechnie uważano, że mając takiego sojusznika jak Rosja Rzeczpospolita nie potrzebuje utrzymywać silnej armii. Dopiero reformatorzy skupieni wokół młodego Stanisława Augusta Poniatowskiego lansowali pogląd, że do zachowania niepodległości Rzeczpospolitej niezbędna jest silna armia.
Aby wychować dla niej niezbędne kadry król powołał Szkołę Rycerską. Co ciekawe naszemu strategicznemu sojusznikowi z jakichś przyczyn nie podobała się perspektywa rozbudowy polskiej, sojuszniczej przecież armii.
Jednym z głównych zadań rosyjskich ambasadorów i agentów w Polsce było torpedowanie wszelkich inicjatyw zmierzających do rozbudowy polskich sił zbrojnych. W tym celu przekonywali wszystkich, że skoro naszego bezpieczeństwa pilnuje armia rosyjska, to utrzymywanie własnej armii nie ma sensu.
Z historycznego punktu widzenia, można śmiało powiedzieć, że stało się to agenturalną tradycją trwającą po dziś dzień.