Oczywiście dla białego człowieka najważniejsze wydają się być konflikty białych ludzi, dlatego też za początek II wojny światowej uważa się niemiecką inwazję na Polskę we wrześniu 1939 r., zupełnie inaczej na tę sprawę patrzą mieszkańcy np. Chin, a z ich zdaniem chyba należy się liczyć, bo w końcu stanowią jedną czwartą mieszkańców naszej planety.
Kilka lat temu na naszych ekranach ukazał się film fabularny pod tytułem „Jutro idziemy do kina”. Opowiadał o grupie młodych Polaków umawiających się, że w piątek 1 września po południu wybiorą się do kina. Oczywiście plany te zniweczył niemiecki atak na Polskę. Tytuł filmu miał skłaniać do filozoficznej refleksji na temat wartości ludzkich planów wobec nieuchronności procesów historycznych. Stare przysłowie mówi, „chcesz rozbawić Pana Boga, opowiedz mu o swoich planach”.
Czy żyjemy w czasach ostatecznych? Trochę tak, bo faktycznie nie znamy dnia ani godziny, kiedy zacznie się apokalipsa. Jednakże liczba punktów zapalnych w dzisiejszym świecie, a przede wszystkim historyczna perspektywa, może i powinna niepokoić.
Wróćmy zatem do analogii historycznych. Zacznijmy od Europy: II wojnę światową poprzedziła stoczona od lipca 1936 roku do kwietnia 1939 roku wojna domowa w Hiszpanii. Jak to zwykle z wojnami domowymi bywa, była to wojna wyjątkowo okrutna i toczona z niezwykłą bezwzględnością. Jest coś takiego w naturze człowieka, że wrogów- cudzoziemców chcemy tylko pokonać, natomiast wrogów – rodaków staramy się unicestwić, wypalić żelazem do surowej ziemi.
Nic tak nas nie wkurza jak rodacy o przeciwnych poglądach politycznych, prawda?
Wróćmy jednak do historii. Wojnę w Hiszpanii armie włoska i niemiecka, a także sowiecka wykorzystały jako poligon do przetestowania nowych rodzajów broni. Wcześniej Włosi zaatakowali Abisynię, dość zresztą nieudolnie. Ale to także był raczej poligon niż poważny konflikt.
Tak naprawdę moim zdaniem II wojna światowa rozpoczęła się w roku 1936, kiedy to Japonia zaatakowała Chiny. W tej trwającej ponad 8 lat wojnie wzięło udział 10 mln żołnierzy a japońska armia różnymi metodami wymordowała blisko 20 mln cywili.
Ponieważ jednak mowa o Chinach to liczby te jakoś nie robią na Europejczykach wrażenia. Wiadomo, wielki kraj. Fakt, kraj na tyle wielki, że mógł wystawić przeciw Japończykom 5 mln żołnierzy, mimo, że Chiny od 1912 roku pogrążone były w wojnie domowej z komunistyczną rewolucją. Ciekawostką jest, że wojnę z Japonią wygrały Chiny Czang-Kai-Szeka, ale wojnę domową wygrały Chiny Mao Tse Tunga.
Czy konflikt w Azji miał wpływ na wybuch II wojny światowej na Zachodzie? Oczywiście, że miał! 25 października 1936 roku zawarto sojusz włosko-niemiecko-japoński zwany osią Berlin Rzym Tokio. Postępy japońskiej armii w Chinach w sposób znaczący stymulowały pozostałych sojuszników do intensywnego myślenia o podbojach, dodawały odwagi i animuszu.
Czy widzimy analogie dzisiejszej sytuacji do sytuacji sprzed wybuchu II wojny światowej? Tak widzimy, bardzo wyraźne. Na szczęście wygląda na to, że główny teatr wojny tym razem ominie Europę Środkową, ale liczba złych informacji docierająca do nas każdego dnia skłania do myślenia, że najprawdopodobniej III wojna światowa już trwa, a dopiero po jej zakończeniu historycy i politolodzy będą się zastanawiać kiedy się właściwie zaczęła.