Tego samego 9 listopada obchodzić będziemy 82 rocznicę rozpoczęcia przez niemieckich okupantów jednej z akcji planowego wyniszczania polskiego narodu. 9 listopada 1939 roku w Lublinie, Łodzi i Krakowie jak to się dziś mówi „naziści” rozpoczęli akcje skierowaną przeciwko polskiej inteligencji.
Wybór daty nie był przypadkowy, była to bowiem pierwsza rocznica tzw. kryształowej nocy. Przypomnijmy, że owa kryształowa noc z 9 na 10 listopada 1938 roku przeprowadzona została na całym obszarze niemieckiego państwa. Był to antyżydowski pogrom, podczas którego faszystowskie bojówki wybiły tyle szyb w żydowskich sklepach, że ulice miast pokryła warstwa błyszczącego niczym kryształ szkła.
Dokonana w całych Niemczech o jednej godzinie spontaniczna napaść na nie mogących się bronić i nie spodziewających się takiego traktowania Żydów dokonana przez uzbrojone w pałki, łomy i nierzadko broń palną bojówki, zwykle w asyście policji, tak się uczestnikom spodobała, że postanowili co roku dokonywać jakichś spektakularnych dzieł.
W 1939 roku przyszła kolej na polską inteligencję. W kolejnych latach rocznicę upamiętniano mordując spore grupy Żydów z Grodna, Lublina czy Tarnopola. Taki to narodowo-socjalistyczny nowy świecki obyczaj.
Okoliczność, na którą chciałbym jednak zwrócić dziś uwagę naszych słuchaczy, to nie same rocznice, ale to co się z nimi stało w europejskiej a nawet światowej świadomości historycznej. Otóż tak się jakoś dziwnie stało, że z całego zapoczątkowanego przez Polaków oporu przeciwko komunizmowi świat najlepiej pamięta dokonane przez najbardziej grzecznych w obozie socjalistycznym Niemców zburzenie berlińskiego muru.
Z kolei w temacie światowej pamięci o holokauście także w ostatnich latach dokonało się istotne przesunięcie akcentów. Oto w mediach całego świata dziennikarze systematycznie się mylą uparcie używając terminu „polskie obozy koncentracyjne”, a w filmach w rodzaju słynnej „Listy Schindlera” oprawcy eksterminowanych Żydów mówią po polsku.
Liczba tych rzekomych pomyłek jest tak duża, że tylko wyjątkowy idiota może wierzyć w ich przypadkowość. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że mamy do czynienia z czymś co Gombrowicz nazywał „przyprawianiem mordy”, a w zaciszu politycznych gabinetów określa się po prostu konsekwentną polityką historyczną.
Kto ma wątpliwości co do jej kreatorów niech przypomni sobie kto wyprodukował głośny kilka lat temu serial „Nasze matki, nasi ojcowie”, który stał się kulminacyjnym akcentem owej polityki historycznej. Polityki, w której istnienie żałosna większość naszej klasy politycznej oficjalnie w ogóle nie wierzy. Bo przecież nie wypada wierzyć w takie rzeczy, które w okresie PRL-u i jego obecnej kontynuacji zaszeregowano do tzw. teorii spiskowych.
Wierzyć w coś takiego nie wypada, ale fakty wskazują, że faktycznie nie jest to żadna spiskowa teoria lecz spiskowa praktyka. Pobieżne tylko spojrzenie na to co stało się ze świadomością historyczną wobec dzisiejszych rocznic musi doprowadzić nas do alarmujących wniosków. Fakt, że Niemcy przy użyciu spektakularnego burzenia berlińskiego muru ukradli nam prymat w rozmontowaniu komunizmu można jakoś przeboleć.
Ostatecznie trzeba być skromnym i nauczono nas, żeby się nie przechwalać. Ale fakt, że systematycznie wmontowuje się nas w zastępczą winę za holokaust powinien dać nam wszystkim do myślenia i wywołać przynajmniej otrzeźwienie.