Historycy raczej nie darzą sympatią ostatniego polskiego króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Chociaż wiele do zawdzięczania mamy mu w dziedzinie kultury i sztuki, to szereg cech charakteru ostatniego polskiego króla nie zjednuje mu sympatii badaczy.
Stanisław August zwyczajnie nie nadawał się do sprawowania władzy. Zresztą właśnie z tego powodu caryca Katarzyna II wyznaczyła go na polskiego króla. Znając go bardzo blisko z czasów gdy był sekretarzem polskiej ambasady w Petersburgu, doskonale zdawała sobie sprawę, że jest to człowiek bez charakteru i odwagi cywilnej. Wśród najbliższych współpracowników nazywała go woskową kukłą. Jedynym zadaniem jakie mu stawiała było utrzymywanie pozorów trwania polskiej monarchii aby mógł zarządzać nią rosyjski ambasador.
Ostatni polski król faktycznie charakter miał fatalny i łatwo ulegał wpływom otoczenia, ale trzeba przyznać, że nie był też głupcem. Miotając się między carskim młotem, a kowadłem uosabianym przez stronnictwo reformatorskich magnatów, próbował z jednej strony być lojalny carycy, która uczyniła go polskim królem, z drugiej strony skrycie wspierał reformy, czasami nawet zdobywając się na otwarte gesty, jakim było przyjęcie Konstytucji 3 Maja, którą przecież król własnoręcznie opracował. Tak jakby jego życiem rządziło jakieś losowanie, które co chwilę zmuszało go do całkowitej zmiany frontu: teraz jestem patriotą, a teraz rosyjskim agentem.
Właśnie ta lepsza strona królewskiej natury sprawiła, że pokochał jak syna swego niezwykłego bratanka księcia Józefa Poniatowskiego. W tym czasie rodzina Poniatowskich, zresztą podobnie jak wiele innych europejskich rodzin magnackich praktycznie nie miała narodowości.
Brat polskiego króla Andrzej poniatowski był austriackim generałem, żonatym z przedstawicielką czeskiego rodu Kinskich, nic zatem dziwnego, że Józef urodził się w Wiedniu. Po raz pierwszy przyjechał do Polski będąc już pełnoletnim młodzieńcem, ściągnięty przez stryja, który nie mając dzieci prawdopodobnie liczył, że uda mu się jakoś załatwić dla ukochanego bratanka następstwo polskiego tronu.
Aby mieć bratanka jak najbliżej siebie podarował mu leżący u stóp warszawskiego zamku królewskiego Pałac Pod Blachą. W chwili przyjazdu do Polski na stałe Józef był już zasłużonym w wojnach z Turcją pułkownikiem armii austriackiej. Spokrewniony z licznymi europejskimi rodami arystokratycznymi Polakiem został z wyboru za sprawą stryja.
W roku 1789 próbujący modernizować polską armię król nadał mu stopień generała-majora i uczynił dowódcą jednej z polskich dywizji. Książę Józef był wielkim entuzjastą konstytucji 3 maja, osobiście brał udział w akcji ubezpieczania przez wojsko sali obrad w chwili głosowania nad konstytucją.
Świetnym dowodzeniem w wojnie 1792 roku zdobył popularność w armii. Gdy jednak nie wierzący w zwycięstwo król przystąpił do walczącej po rosyjskiej stronie Konfederacji Targowickiej, skomentował to słowami „na taką nikczemność nie byłem przygotowany”.
W akcie protestu odszedł wówczas z armii i wyjechał z kraju, ale powrócił na wieść o insurekcji kościuszkowskiej. Dowodząc jednym z korpusów znów dał się poznać jako doskonały żołnierz, ale zaprzepaścił swoją renomę gdy podczas oblężenia Warszawy w czasie nieprzyjacielskiego szturmu na jego pozycje, zamiast wśród żołnierzy był u kochanki.
Po trzecim rozbiorze oddał się hulaszczemu trybowi życia, z którego wyrwało go dopiero wkroczenie Francuzów do Warszawy w grudniu 1806 roku. Zaangażował się wówczas całkowicie w organizację armii księstwa warszawskiego i od tego momentu, aż do końca życia trzeba w nim widzieć przede wszystkim polskiego męża stanu i wybitnego dowódcę.
W błyskotliwej kampanii roku 1809 powiększył terytorium Księstwa o ziemie pozostające pod zaborem austriackim. Jako dowódca jednego z korpusów Wielkiej Armii Napoleona odbył bohatersko całą nieszczęsną kampanię roku 1812. Po klęsce w Rosji jego oddziały jako jedyne przyprowadziły do Warszawy wszystkie swoje armaty i sztandary.
Czując się depozytariuszem honoru Polaków postanowił trwać przy Napoleonie także w obliczu perspektywy klęski. W słynnej bitwie pod Lipskiem dowodził złożoną z Polaków tylną strażą armii napoleońskiej. Wezwany przez Napoleona do sztabu otrzymał buławę marszałka Francji, francuskie obywatelstwo i propozycję by nie wracał do swojego skazanego już wówczas na zagładę korpusu. Odrzucił propozycję i wrócił do swoich żołnierzy do końca osłaniając odwrót armii napoleońskiej.
19 października 1813 roku dwukrotnie ranny zginął próbując konno przepłynąć wezbrane wody rzeki Elstery.
Z historycznego punktu widzenia książę Józef Poniatowski to postać romantyczna i dramatyczna. Istny Kmicic, hulaka, który przechodzi metamorfozę w męża stanu. Ale nie do końca. Decyzja o wyjściu z polską armią z kraju i dołączeniu do Napoleona w roku 1813 była zagrywką pokerową.
Wysoką licytacją, w której gdyby Napoleonowi się poszczęściło Polska mogła wygrać ogromną stawkę. Poniatowski uznał, że życie jego i jego żołnierzy jest niską ceną za wejście do tej gry. Przegrał, ale czasami lepiej jest przegrać zachowując twarz.