Wprawdzie oficjalnie ośrodek pod nazwą Miejsce Odosobnienia w Berezie Kartuskiej powołano z dniem 12 lipca 1934 roku, ale pierwszych pięciu internowanych przyjechało do Berezy już wieczorem 6 lipca 1934 roku. Wśród nich było dwóch endeków z Krakowa i trzech komunistów z Nowogródka. Wkrótce dołączyło do nich kilku działaczy Obozu Narodowo-Radykalnego ze słynnym Bolesławem Piaseckim na czele.
Bezpośrednią przyczyną, która pchnęła rządzący wówczas w Polsce obóz sanacyjny do utworzenia obozu odosobnienia było zabójstwo ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego, którego 15 czerwca 1934 roku dokonał bojownik z Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów Hryhoryj Maciejko.
Pomysłodawcą utworzenia obozu w Berezie był sanacyjny premier Leon Kozłowski, a jego pomysł zaakceptował marszałek Józef Piłsudski. Dwa dni po śmierci Pierackiego - 17 czerwca 1934 roku prezydent RP Ignacy Mościcki podpisał prezydencką ustawę w sprawie osób zagrażających bezpieczeństwu, spokojowi i porządkowi publicznemu. Ustawa dopuszczała utworzenie dowolnej liczby obozów odosobnienia, ale utworzono tylko jeden w Berezie Kartuskiej.
Do Berezy kierowano na mocy niepodlegającej odwołaniu decyzji administracyjnej. Standardowy okres pobytu ustalono na trzy miesiące, ale okres ten można było przedłużyć. Znane są przypadki przetrzymywania więźniów Berezy tylko przez kilka dni, ale także przez rok. Trafiali tam wszelkiej maści przeciwnicy obozu sanacji a więc przede wszystkim polscy i ukraińscy narodowcy oraz komuniści.
Więźniowie mieszkali w dawnych carskich koszarach, w których panowała wilgoć i zimno, otrzymywali też skromne racje żywnościowe. Wielu z nich było kierowanych do prac fizycznych w okolicy obozu.
Celem pobytu w obozie było psychiczne złamanie wrogów obozu rządzącego i wyrobienie w nich obawy przed ponownym osadzeniem w obozie. Według ówczesnych policyjnych ekspertów standardowy czas trzech miesięcy pobytu w obozie był do tego celu zwykle okresem wystarczającym.
Według badaczy liczba osób, które przewinęły się przez obóz w Berezie podczas jego pięcioletniego funkcjonowania oscyluje w okolicach 3000 osób. Obóz funkcjonował do końca II RP, a jego ostatnich więźniów uwolniły wkraczające do Polski we wrześniu 1939 roku wojska sowieckie.
Wokół historii obozu w Berezie Kartuskiej narosły liczne kontrowersje. Począwszy od liczby osób, które zmarły podczas pobytu w obozie. Według polskich badaczy było ich kilkanaście, z kolei badacze ukraińscy mówią o 300 zmarłych nie podając jednak ich nazwisk.
Funkcjonuje cały szereg mitów na temat tortur jakim poddawano więźniów Berezy. Z całą pewnością standardową karą za obozowe przewinienia było bicie po twarzy w zależności od wagi przewiny liczące od jednego do 50 ciosów. Odnotowano także przypadki bardziej wyrafinowanego fizycznego znęcania się nad osadzonymi, którzy nie dawali się obozowym władzom złamać.
Szczególnie chętnie casus Berezy Kartuskiej wykorzystywała propaganda komunistyczna. Dzięki wyolbrzymianiu okrucieństw związanych z uwięzieniem w obozie dla działaczy komunistycznych w okresie PRL legitymowanie się pobytem w Berezie Kartuskiej było rodzajem nobilitacji w swoim środowisku.
Z pewnością w okresie PRL-u wyolbrzymiano cierpienia jakim poddawani byli więźniowie Berezy. Niemniej trudno tę kartę polskiej historii zaliczać do chlubnych, choć są aspekty usprawiedliwiające ówczesne władze.
Faktem jest, że w owym czasie obozy odosobnienia, koncentracyjne czy karne istniały w wielu krajach. Począwszy od Niemiec i Związku Sowieckiego poprzez Wielką Brytanię, aż po Kanadę i Stany Zjednoczone.
Trzeba jednak pamiętać, że dzisiejszą jakość określeniu obóz koncentracyjny nadali dopiero podczas II wojny światowej niemieccy naziści. To dzięki nim dziś na całym świecie określenie obóz koncentracyjny kojarzy się z planowym ludobójstwem. Wcześniej oznaczało to po prostu strzeżone miejsce, w którym skoncentrowano osoby uznane przez władze za niebezpieczne lub mogące wspierać wrogów państwa.
Dziś co jakiś czas zdarza mi się usłyszeć od rozmaitej proweniencji działaczy politycznych, ale też i od zwykłych obserwatorów życia politycznego, że i dziś przydał by się taki obóz. Jednak zapewniam Państwa, że historia dobitnie dowodzi, iż droga do dobra państwa nigdy nie prowadzi przez więzienie i upokarzanie innych ludzi.