- Nie jestem zawiedziony. Jeśli popatrzymy, że startowałem z 4 miejsca, z niedużego województwa to wynik jest dla mnie satysfakcjonujący – mówił Buła. Marszałek przyznał, że liczył na poparcie Danuty Jazłowieckiej, od której spodziewał się patriotyzmu lokalnego i stwierdzenia, że warto mieć „swojego” europosła z regionu.
- Trochę mi tego zabrakło – mówił gość Loży Radiowej, a potem wskazał, że na wieczorze wyborczym w niedzielę było kilkadziesiąt osób. – Czułem wielkie wsparcie i nie czuje się osamotniony. W życiu bym nie przeprowadził takiej kampanii w różnych miejscach w województwa, gdyby zabrakło wsparcia koleżanek i kolegów – mówi marszałek województwa.
Marszałek ocenił też niezłą sytuację koalicjantów. – Powód do satysfakcji może mieć SLD czy PSL, ale nie możemy się obrażać na to, że ktoś wszedł z listy KE, nie po to robiliśmy tę koalicję.
Andrzej Buła wskazał, że nie byłoby trzęsienia ziemi w Urzędzie Marszałkowskim, nawet gdyby dostał się do europarlamentu. – Za mnie weszłaby jedna osoba do zarządu, ale cały proces decyzyjny chciałbym oddać w ręce radnych, bo to oni o tym decydują. Może się wydawać, że my pełniąc funkcje szefa jakiejś partii jesteśmy w stanie wpłynąć na radnych i coś im nakazać. Raczej byłby to proces wydyskutowania dobrego kandydata i w tym kierunku bym szedł – mówił marszałek.