Fani stawiają m.in. pytanie, dlaczego Robert Lewandowski zrobił tak niewiele dla drużyny narodowej i z drżeniem serca myślą o czwartkowym meczu o honor, bo taka będzie dla nas stawka pojedynku z mającymi jeszcze o co walczyć na rosyjskim turnieju samurajami z Japonii.
Jestem jak najdalszy od pastwienia się nad najlepszym polskim piłkarzem naszych czasów, ale nie da się ukryć, że Mundial w Rosji nie podbił wartości Roberta Lewandowskiego na rynku transferowym. W bezpośrednim pojedynku dwóch wielkich gwiazd Bayernu Monachium Kolumbijczyk James Rodriguez kompletnie przyćmił Polaka, mając udział w każdej z trzech bramek zaaplikowanych przez Los Cafeteros Orłom Adama Nawałki, a przy dwóch z nich notując bezpośrednie asysty.
Robert Lewandowski ani w meczu z Kolumbią, ani z Senegalem nie udźwignął ciężaru bycia boiskowym hersztem piłkarskiego gangu, liderem i walczakiem biorącym zespół rywali na solo i rozprawiającym się z nim w imieniu mniej poradnych kolegów. A takim właśnie liderem okazał się wspomniany James, ale też kilku innych piłkarzy, błyszczących na rosyjskim turnieju.
Nie tylko „Lewy” pod tym względem zawodzi. Wielki niegdyś argentyński piłkarz, a dziś nie mniej charyzmatyczny i utytułowany trener Diego Simeone w ostrych słowach ocenił postawę przygaszonego w trakcie Mundialu (który to już raz na wielkiej imprezie?) Lionela Messiego, zestawiając go z charyzmatycznym i olśniewającym formą Cristiano Ronaldo.
Na nagraniu, które wyciekło do mediów Simeone mówi:
"Wszyscy powtarzają, że piłkarze są ważniejsi od trenerów, ale tak naprawdę błędy tych drugich są znacznie gorsze w skutkach. Selekcjoner ma wielki wpływ na to, co się stało – ocenił szkoleniowiec po pierwszych dwóch meczach Argentyny: zremisowanym z Islandią i przegranym 0-3 z Chorwacją".
Diego Simeone dodał, że jego zdaniem Messi to świetny gracz, ale tylko dlatego, że gra w Barcelonie z wielkimi piłkarzami. – Jeśli miałbyś wybrać spośród Messiego i Ronaldo do normalnej drużyny, na kogo by padł twój wybór? – zapytał retorycznie Simeone, wskazując, że Messi kolejny raz nie sprostał roli lidera.
Tymczasem znakomicie sprawdziła się w niej inna dziesiątka – chorwacki rozgrywający Luka Modrić. Nie sposób talentów przywódczych, które ciągną w górę całą drużynę i pomagają jej notować zadowalające wyniki odmówić Harryemu Kanowi, autorowi hattricka w pogromie, jaki Anglia zgotowała debiutującej na mistrzostwach świata Panamie.
Przywódcy, boiskowi liderzy w piłce są bardzo ważni, kluczowi i niezbędni do odnoszenia sukcesów przez całe zespoły. Tak jest zresztą nie tylko w piłce, ale i w biznesie czy polityce. Dobry zespół w chwili próby jest tak dobry, jak jego lider. To nie jedyna, ale z pewnością bardzo istotna część odpowiedzi na pytanie, dlaczego niektórzy w fazie grupowej triumfują i czarują, choć nie są piłkarskimi potęgami (jak Meksyk, wspomniana już Chorwacja czy nawet Rosja), a inni dołują – na czele z Polską i Argentyną, najbardziej rozczarowującymi teamami spośród ósemki rozstawionej na tegorocznym mundialu.
Niestety, choć w jednej z argentyńskich telewizji występy Albicelestes podsumowano minutą ciszy, mają oni jeszcze teoretyczne szanse wyjścia z grupy – o wszystkim rozstrzygnie dzisiejszy mecz z Nigerią, na który skład ma wybrać osobiście Leo Messi.
Z całym szacunkiem dla tego piłkarskiego geniusza, Wygląda to trochę na cyrk, jednak my i tak mamy gorzej: pozostaje nam już tylko stypa podczas pożegnalnego meczu z Japonią i odwieczne westchnienie, że już za cztery lata Polska będzie mistrzem świata.