Mistrzostwa świata weszły w fazę pucharową i liczba ich pozostałych przy futbolowym życiu uczestników maleje z każdym dniem. Z firmamentu spadły już m.in. dwie gwiazdy, które naznaczyły naszą epokę. Najpierw z turniejem pożegnał się Lionel Messi, którego Argentyna uległa Francji po pasjonującym boju, będącym zarazem jednym z dwóch najobfitszych w gole pojedynków, rozegranych dotychczas na mundialu.
Padło tych goli w starciu Trójkolorowych z Albicelestes aż siedem, niektóre cudownej urody, jak choćby trafienie Angela Di Marii. Ostatecznie jednak to Francuzi trafili do siatki rywali o jeden raz więcej i deszcz argentyńskich gwiazd na czele z Leo Messim spadł z mundialowego firmamentu.
Zaledwie kilka godzin później ten sam los podzielił Cristiano Ronaldo, portugalski tytan, który sprawę tytułu najlepszego piłkarza świata uczynił swoim osobistym pojedynkiem z Messim – obaj w ostatniej dekadzie sięgali po Złotą Piłkę po pięć razy.Dwa supersłońca światowego futbolu zaszły za rosyjski horyzont niemal równocześnie.
Czy oznacza to, że ten mundial zrodzi jakąś supernową – gwiazdę, która przerwie hegemonię Argentyńczyka i Portugalczyka? Może, choć przed potencjalnymi chętnymi bardzo trudne zadanie. O ile bowiem Messi skończył mistrzostwa z jednym golem, to Ronaldo nastrzelał ich cztery, a wiosną poprowadził też swój klub, Real Madryt do trzeciego z rzędu triumfu w Lidze Mistrzów. To bardzo mocne atuty w walce o tegoroczną Złotą Piłkę.
Tyle samo bramek co Ronaldo ma na koncie Romelu Lukaku z Belgii, a o jedną więcej prowadzący w mundialowej klasyfikacji strzelców Anglik Harry Kane. Tylko wcale nie jest pewne czy to dobre znaki dla ich reprezentacji.
Po tym jak z firmamentu spadł deszcz hiszpańskich gwiazd, strącony przez Rosjan, którzy nawiązali we wczorajszym meczu do heroicznej obrony Stalingradu, niczego na tych mistrzostwach nie można już być pewnym. Dziś wieczorem Japonia dla Belgii teoretycznie powinna być równie łatwym do przełknięcia kąskiem jak miała być Rosja dla Hiszpanii – a jak się skończyło, wiemy. Wcześniej okaże się czy szalony zespół Meksyku pokona zawsze faworyzowaną Brazylię.
Przed nami wielkie emocje sportowe, a czas spadających piłkarskich gwiazd potrwa aż do samego finału – 15 lipca.