Wyszło jednak zupełnie inaczej... Czwartek jest smutny jak pogoda za oknem, która tak się ma do norm dla końcówki czerwca, jak poziom gry naszych piłkarzy do przedmundialowych oczekiwań kibiców.
Dziś trzeba jeszcze zagrać z Japonią, a potem już tylko - jak na czwartek przystało - ostatnia wieczerza na rosyjskiej ziemi i można wracać, pocieszając się, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.
Przyznam, że nie znoszę określenia „mecz o honor”, ponieważ każdy mecz z orzełkiem na piersi z założenia ma taką stawkę. Nie znaczy to oczywiście, że każda porażka odziera z honoru, aczkolwiek porażki doznawane w stylu zaprezentowanym przez podopiecznych Adama Nawałki (jakoś słowo „Orły” w stosunku do nich na razie nie może mi przejść przez gardło), otóż porażki w takim stylu z pewnością do honorowych nie należną.
Z Japonią wystarczy po prostu nie dać plamy i już będzie dużo lepiej niż dotychczas na całym mundialu, z którego odpadamy jako jedna z drużyn, które pozostawiły po sobie najgorsze wrażenie. I jako bezspornie najsłabsza z całej, rozstawionej przed mistrzostwami ósemki rankingowo najlepszych drużyn świata.
Pozornie ten ranking dawał nadzieję na ćwierćfinał, a wyszedł - jak to ujął komentator TVP Jacek Laskowski - mundial 4K: Kolumbia, Kazań, Klęska, a czwartek „K” niech sobie każdy dopowie sam.
Na szczęście mistrzostwa trwają dalej i nikt już na nich gorzej od naszych nie zagra.Przeciwnie, niebawem zaczną się najwspanialsze emocje z udziałem tych, którzy już swoją klasę na rosyjskich mistrzostwach potwierdzili.
Można utyskiwać na zasady tworzenia rankingu FIFA, ale trwający mundial potwierdził, że całkiem nieźle odzwierciedla on układ sił w światowej piłce.
Oczywiście, że odpadnięcie broniących tytułu mistrzowskiego Niemców, liderów rankingu, można by uznać za mega sensację. Tyle, że to raczej tradycja niż zaskoczenie, wszak na mistrzostwach w RPA w 2010 roku z grupy nie wyszli broniący mistrzowskiego tytułu Włosi, a na brazylijskim mundialu w 2014 roku po trzech meczach musieli się pakować Hiszpanie – ówcześni obrońcy tytułu.
Dziś poznamy ostatnich uczestników pucharowej fazy turnieju. Na 16 pozostałych w nim zespołów, aż dwanaście zajmuje miejsca w czołowej szesnastce rankingu FIFA. A trzynasta w tym gronie może być Kolumbia, jeśli dziś jej się powiedzie z Senegalem.
Dlatego doceńmy, że Polacy pod wodzą Adama Nawałki w tym rankingu awansowali z 69 miejsca do ścisłej czołówki i w pewnym momencie zajmowali nawet piąte miejsce na świecie. Takiego progresu nie zaliczył w tym czasie żaden inny zespół.
Niestety, na mistrzostwach – mówiąc językiem najmłodszych kibiców - coś naszym „nie pykło". Jednak jeśli już odpadać z hukiem z mundialu, to w dobrym towarzystwie. Trudno zaś o lepsze, niż towarzystwo mistrzów świata.
Niemieccy kibice na pewno są rozczarowani kilka razy bardziej niż my. Ale z tego też możemy wyciągnąć pozytywny wniosek, bo - choć to nieeleganckie - cierpieć zawsze łatwiej ze świadomością, że inni mają jeszcze gorzej.