W tym mieszkaniu jest ich czterech, ale za każdym z nich jest tylko ten jeden. Oni nie są jednak tym jednym, oni są tylko przedłużeniem jego głosu nagranego na taśmę. Ten głos z kolei najchętniej opowiada o przemijaniu, seksualności i znów o przemijaniu lub nie bójmy się tego słowa – o śmierci. „Nie bój się nic... Bo życie nic nie znaczy... Bo śmierć jak rydz... Zdrowa dla umieraczy...”– płynie piosenka z mieszkania jak na balu u Kici Koci.
Tak właśnie wygląda spotkanie z „Tajnym dziennikiem” Mirona Białoszewskiego w przedstawieniu zrealizowanym przez Wojciecha Urbańskiego w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Reżyser posadził na wersalce w mieszkaniu Mirona Białoszewskiego czterech aktorów, ale żaden nie jest nim i nim się nie staje. Każdy z nich jest tylko nośnikiem głosu, emocji, opowieści, zapisu dnia, stanu ducha i ciała. Wymieniają się, żonglują, podają, dopełniają, przecinają, a Miron skacze z rąk do rąk i gra na strunach głosowych swoich podawaczy.
Za oknem Warszawa, za oknem wrony, za oknem Nowy Jork, a w środku głos się snuje na cztery głosy rozbity, a w tym głosie i w tym mieszkaniu zasiadła sobie publiczność i ta publiczność właśnie staje się z minuty na minutę coraz bardziej świadkiem „maksymalnie udanej egzystencji” w rytm płyt Mirona, który wciąga ten sceniczny krajobraz w swoją codzienność, w swoją seksualność, w swoje przemijanie.
Swobodnie, bez pośpiechu, monotonnie taśma się toczy w Mironowym magnetofonie i Mironowym świecie. Raz wchodzą do mieszkania kuzynki, wpychają się przez telefon ze swoim fragmentem przemijania, innym razem klienci nowojorskiego porno kina, też... danke, danke, danke – przeminą. Wchodzą, wychodzą, wypełniają Mirona, zostawiają.
Muszę przyznać, że twórcom tego spektaklu udała się sztuka znakomita. Nie używali „Tajnego dziennika” do swoich celów – pozwolili mu zabrzmieć, towarzyszyli mu, podbijając kiedy trzeba, wygaszając gdy sapał rozchulany. Mieli świadomość, że tak znakomitej literaturze czasami wystarczy dać ujście, a ona sama zaszumi, zalepi i zaciągnie. Czasami wystarczy być medium.
„Tajny Dziennik” Miron Białoszewski
reżyseria: Wojciech Urbański
Teatr Dramatyczny w Warszawie