- Mieścimy się w willowej dzielnicy przy ul. Unii Lubelskiej. Placówka - zgodnie z nowymi przepisami - jest przeznaczona jedynie dla 14. wychowanków i nie przypomina tradycyjnego domu dziecka sprzed lat. Wygodna, przytulna willa, ciepła atmosfera, domowe zapachy dochodzące z kuchni i Tekila - przygarnięty piesek, którym opiekują się dzieci. Mamy wolontariusza z zacięciem artystycznym, który nadaje temu miejscu ciepłą oprawę - są dekoracje, zwierzątka na ścianach, sentencje wypisane nad drzwiami. Jest ogromne podwórze z boiskiem, ale nasi wychowankowie korzystają też z wielu obiektów sportowych w mieście. Wychowawcy czuwają 24 godziny na dobę, każde zdarzenie, czy problem jest zgłaszane natychmiast i nawet w środku nocy się spotykamy, jak trzeba przeprowadzić "burzę mózgów". To są dzieci po przejściach, analizujemy sytuację każdego z nich, pracujemy indywidualnie. Mają spory bagaż doświadczeń i chodzi o to, aby w tego "plecaka" w miarę upływu czasu ubywało niepotrzebnego balastu - mówi Sylwia Sadowska-Klimas.