Mieszkańcy Nysy tłumnie przybywają do miejscowej hali sportowej. Tutaj zorganizowano punkt pomocowy, gdzie wydawana jest żywność oraz butelkowana woda. Ta z kranów nie nadaje się do spożycia.
- Ja wczoraj wróciłam. Uciekłam z miasta w trakcie ewakuacji. Mam kuzynkę niedaleko Nysy i tam byłam bezpieczna, a tu ostrzegano, że może być źle. Dziś wróciłam i musiałam tu przyjść po wodę i jedzenie - mówi jedna z mieszkanek.
- Ta z kranu jest, ale jest skażona czy jakoś tak. W każdym razie nie nadaje się do spożycia. Ten punkt jest potrzebny, bo służy ludziom - zauważa poszkodowany w powodzi nysanin.
W pomoc w różnych punktach miasta zaangażowali się także "plusligowi" siatkarze PSG Stali Nysa.
- Reprezentujemy Nysę na arenach sportowych i musimy być z miastem w trudnych sytuacjach - podkreśla Robert Prygiel, prezes nyskiego klubu. - Czujemy się zobowiązani do pomocy. W drużynie mamy przecież młodych, silnych i sprawnych mężczyzn. Pracują na rozładunku TIR-ów z darami. Pracujemy po prostu. Znaleźliśmy się w takiej, a nie innej sytuacji, na którą nie mieliśmy wpływu.
- Tam gdzie są kataklizmy, pojawiamy się my i rozdajemy ciepłe posiłki - podkreśla Michał Lewandowski z organizacji charytatywnej World Central Kitchen. - Zawsze staramy się być jak najszybciej. Ja jestem z Kołobrzegu i mam swojego foodtrucka. Razem z kolegą będziemy tutaj tak długo, jak to będzie konieczne, jak długo będą nas ludzie potrzebować.
Dodajmy, że obok Hali Nysa, gdzie obecnie jest punkt pomocy, powstaje szpital tymczasowy. Nyska lecznica ucierpiała w trakcie powodzi i przez okres od dwóch do czterech tygodni będzie zamknięta.