- Nie oceniam przebiegu akcji, od tego są eksperci - powiedział w porannej rozmowie "W cztery oczy" burmistrz Prudnika Franciszek Fejdych, pytany o problemy przy uruchomieniu jednego z hydrantów w trakcie akcji gaszenia tartaku w Szybowicach.
- Kłopoty z uruchomieniem hydrantu usytuowanego bezpośrednio przy zakładzie mieli strażacy ochotnicy, my posiadamy filmik i wiemy, że hydrant działał i funkcjonował przez kolejnych 20 godzin - komentuje Fejdych.
- Uważam, że oceny mają wydać specjaliści, którzy będą badać wszystkie aspekty tej tragedii. Bo trzeba tutaj powiedzieć, że rodzina ta straciła dorobek życia, stracili dom, miejsce pracy i dochody - mówił burmistrz Prudnika.
- W gminie Prudnik jest około 1100 hydrantów - przypomniał burmistrz. - Urządzenia są na bieżąco sprawdzane i mają ciśnienie wody takie, jak wymagają tego przepisy, a gmina wydaje na utrzymanie ich w dobrej kondycji około 300 tysięcy złotych rocznie. Zgodnie z przepisami co roku robimy przeglądy wszystkich hydrantów i posiadamy z tego przeglądu protokoły. W październiku 2016 roku na tych hydrantach m.in. były przeprowadzone ćwiczenia jednostki Państwowej Straży Pożarnej i nie było żadnych zastrzeżeń - mówił Fejdych.
Burmistrz przypomniał, że hydranty nie są urządzeniami, które mają oddzielną sieć zasilania, tylko funkcjonują na zwykłej sieci wodnej.
Gmina stara się pomóc poszkodowanemu w pożarze właścicielowi tartaku. Burmistrz podjął już decyzję o wypłacie zasiłku celowego w wysokości 30 tysięcy złotych. Przygotowano też tymczasowe mieszkanie w schronisku młodzieżowym. W mieście będą też organizowane akcje charytatywne.
W akcji gaśniczej w Szybowicach uczestniczyło 28 wozów strażackich z powiatu prudnickiego oraz ościennych powiatów. Poszkodowany przedsiębiorca z Szybowic jest też prezesem tamtejszego OSP, znanym w gminie społecznikiem.
Prokuratura w Prudniku wszczęła już śledztwo w sprawie sprowadzenia pożaru.