Problemem staje się coraz trudniejszy dostęp do transportu zbiorowego, a jego zapewnienie jest obowiązkiem samorządów lokalnych. Mieszkańcy wiosek i małych gmin mają kłopoty, by swobodnie dojechać do pracy, lekarza, szkoły czy urzędów. Wykluczeniem komunikacyjnym zagrożeni są mieszkańcy powiatów prudnickiego oraz kędzierzyńsko-kozielskiego. Obsługująca ten teren firma Arriva zapowiedziała, że w czerwcu zlikwiduje tam swoje oddziały oraz autobusowe przewozy pasażerskie.
- Pochodzę z powiatu, gdzie rozsypał się przewóz publiczny – powiedział Robert Węgrzyn, radny sejmiku z Platformy Obywatelskiej. - Trwają rozmowy nad pozyskaniem nowego przewoźnika. Mam nadzieję, że zakończą się sukcesem. Rozmawiałem przed chwilą z wiceprezydentem Kędzierzyna-Koźla. Miasto również uczestniczy w tych rozmowach. Te przewozy muszą być jak najszybciej zapewnione i to jest obowiązek państwa. Jeden z elementów „Piątki Kaczyńskiego” wydaje się najbardziej prospołeczny i to są te pieniądze, które mają być przeznaczone na powrót PKS. Nie ma natomiast związanych z tym szczegółów. Nie wiemy np. ile pieniędzy otrzymają gminy i powiaty. Na razie jest hasło, deklaracja, ale żadnych konkretów.
Premier Mateusz Morawiecki zapowiada, że powiaty dostaną pieniądze na dopłatę do wozokilometrów, tak aby można było odbudować transport publiczny. W mediach krąży kwota 1,5 mld złotych. Większość ekspertów uważa, że jeśli będą to pieniądze faktycznie dołożone do systemu, to pozwolą reanimować transport publiczny na polskiej prowincji.
- Nyski PKS zapewnia komunikację publiczną na poziomie powiatu i zapewnia też połączenia m.in. z Opolem – mówi Paweł Nakonieczny, przewodniczący Rady Miejskiej Nysy z Prawa i Sprawiedliwości. - Dzisiaj wiele gmin, wiele powiatów ma problemy z komunikacją autobusową, bo została u nich zlikwidowana. Intratne, dochodowe linie obsługują często prywatni przewoźnicy. Natomiast nie będą oni jeździć tam, gdzie się nie zarobi. Natomiast żeby tę komunikację zapewnić, to musi w tym partycypować samorząd. Powiat nyski dopłaca do funkcjonowania swojego PKS blisko milion złotych rocznie. Żeby zapewnić komunikację pasażerską o szerszym zakresie trzeba większych pieniędzy. Dzisiaj ten milion złotych dopłaty wystarcza, żeby PKS jeździł na tych głównych trasach, ale połączenia mniejszych miejscowości, a stolicą gminy, czy powiatu odbywają się zaledwie w dni nauki szkolnej rano i popołudniu. Dla osoby, która chce coś załatwić, a nie porusza się samochodem, to jest konieczność całodziennej wycieczki. Żeby to poprawić, trzeba mieć pieniądze, a samorząd lokalny więcej ich nie ma, dlatego potrzebuje wsparcia rządowego. Ten pomysł rządu premiera Morawieckiego i prezesa Kaczyńskiego jest jak najbardziej trafiony i takim powiatom, jak Nysa i Kędzierzyn-Koźle te pieniądze będą potrzebne.
Wg wyliczeń znawców tematu średnio do jednej gminy może z budżetu państwa trafić ponad 600 tys. zł, ewentualnie 4 mln zł do powiatu. Wystarczy to na skomunikowanie gmin z powiatami. Natomiast pieniędzy zabraknie na autobus do każdego sołectwa.
- Przez kilkanaście lat wykształciły się trasy, które ze względu na swoją rentowność są obsługiwane zarówno przez transport publiczny oraz prywatny – zauważył Piotr Wach, radny sejmiku z Nowoczesnej. - Natomiast my pochylamy się nad problemem tras, na których porusza się niewiele osób. Musimy mieć świadomość, że skoro są nierentowne, to cały czas ktoś będzie musiał do nich dopłacać. Czy te kwoty wystarczą? Śmiem twierdzić, że mogą być nieco za małe, bo prawdopodobnie wynikają one wyłącznie z oszacowania na podstawie dopłaty do pasażera. Zwiększenie siatki połączeń spowoduje, że potrzeba będzie więcej autobusów i ewentualnie busów. Trzeba będzie uwzględnić koszty związane m.in. z ich amortyzacją, naprawami, serwisowaniem itp. Obawiam się, że jesteśmy w sytuacji, gdy rzucone zostało hasło nośne z punktu widzenia oczekiwań społecznych. Natomiast diabeł tkwi w szczegółach, których nie znamy. Może się okazać, że kolejny program, kolejne zadanie rzucone na barki samorządów nie będzie w pełni refinansowane przez rząd i okaże się, że samorządy do tych pomysłów będą musiały dopłacać.
W pierwszej kolejności ma być przygotowana ustawa dotycząca odbudowy komunikacji pomiędzy gminami, powiatami, gdzie ten transport zlikwidowano. To są tradycyjne PKS. Ale mówi się też o transporcie prywatnym. Ma to polegać na przekazaniu pieniędzy dla powiatów, aby mogły poprzez dopłatę do tzw. wozokilometra odbudować ten transport. Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że realizacja tej deklaracji nastąpi od kwietnia. Czy to realny termin?
- Parząc na to, w jaki sposób rząd PiS dotrzymuje swoich obietnic, wydaje mi się, że to jest realne – uważa Arkadiusz Szymański, doradca wojewody opolskiego do spraw samorządowych. - Nie muszą to być dopłaty do PKS czy transportu prowadzonego przez gminę. Mogą to też być dopłaty dla firm prywatnych. Przez parę lat, jak rządziła poprzednia koalicja, to słyszeliśmy, że nic się nie da, bo nie ma na to pieniędzy. Okazuje się, że możliwe było sfinansowanie programu 500+, a teraz jego rozszerzenie. Koalicja niemocy PO-PSL się skończyła i na całe szczęście jest teraz rząd, który potrafi realizować programy prospołeczne.
„Jedź z nami” - tak nazywa się pierwszy w kraju Związek Celowy Powiatowo-Gminny, który zajmuje się publicznym transportem zbiorowym. Przewozy pasażerskie prowadzi PKS, który należy do powiatu strzeleckiego. Być może taką drogą trzeba iść, aby zminimalizować wykluczenie komunikacyjne małych miejscowości.
- Do tego związku celowego należy powiat strzelecki i siedem gmin – powiedział Józef Swaczyna, starosta strzelecki z Mniejszości Niemieckiej. - Zrobiliśmy mapę potrzeb całego powiatu. Specjalistyczna firma wyliczyła, ile za daną liczbę wozokilometrów musi zapłacić dany wójt, a ile powiat. Ku wygodzie wszystkich mieszkańców od tamtego roku dopłacamy do transportu zbiorowego i u nas nie ma białych plam. Mieszkańcy są zadowoleni. Na całym świecie transport taki nie jest dochodowy i się do niego dopłaca. My nie dopłacamy do naszego PKS. Dwa samorządy chcą skopiować nasze rozwiązania. Przewoźnicy będą dyktować warunki. Czy każdy wydatek samorządu lokalnego zrekompensuje rząd? Uważam, że nie bardzo. Te 1,5 mld złotych na ten cel to jest stanowczo za mało.