Przed pięciu laty zamordowano burmistrza Zdzieszowic Dietera Przewdzinga. W uroczystościach pogrzebowych uczestniczyło kilka tysięcy osób. O zmarłym mówiono, że nie zawahał się iść pod prąd i prowadził walkę o zwiększenie roli samorządów. Jednak śmierć burmistrza Przewdzinga nie miała takiego ogólnopolskiego rezonansu.
- Rzeczywiście, to wydarzenie przeszło bez większego echa w skali kraju - powiedział Tomasz Kandziora z Mniejszości Niemieckiej. – Regionalnie, lokalnie, ta tragedia żyje w nas do dzisiaj. Staramy się o świętej pamięci Dieterze i jego dokonaniach pamiętać. Służbę samorządową wspominamy dość często. Były artykuły w prasie ogólnopolskiej. Temat praktycznie ucichł. Sprawcy nie wykryto. Motywy pozostają nieznane. Być może wpłynęło to na to, że śmierć wybitnego samorządowca, Ślązaka, przeszła w skali kraju bez echa. Zbiegło się to z tym, że Dieter rozpoczął taką osobistą krucjatę w kierunku finansowego wzmocnienia samorządu. Jego śmierć przerwała tę inicjatywę. Pamiętam późniejszą falę hejtu, która się wylała po jego śmierci w internecie. Były nienawistne wpisy odnoszące się często do kwestii narodowościowych. Oprócz naszego środowiska nikt nad tym nie rozrywał szat, że takie wpisy godzą w podstawy społeczeństwa obywatelskiego. Kroków prawnych w tym kierunku nie zauważyliśmy. Każda kolejna kampania wyborcza z udziałem polityków Mniejszości Niemieckiej wywołuje fale hejtu.
Z więzienia wypuszczono późniejszego zabójcę prezydenta Gdańska. Stefan W. odsiedział swój wyrok, ale były też informacje o jego pogarszającej się kondycji psychicznej. Nikt się tym nie interesował. Takie osoby najczęściej wracają do miejsca zamieszkania i stają się problemem gminnej opieki społecznej. Czy w tej sytuacji nie zawiódł system postpenitencjarny?
- Musimy sobie zadać pytanie, czy wyrok pięciu lat więzienia jest tutaj wystarczający – uważa Jarosław Piskorski z Nowoczesnej. – Osoba ta z użyciem broni kilkukrotnie napadała na banki. Wyrok ten był rażąco niski. Takie kary orzekane są za odpalenie racy. Zawiódł cały system wymiaru sprawiedliwości.
- W tym wszystkim zawiodło państwo – dodał Jan Krzesiński z Polskiego Stronnictwa Ludowego. – Tu nie wysokość kary jest istotna, ale jej nieuniknioność. Żeby przez pięć lat służby penitencjarne nie mogły rozpoznać, jaka jest osobowość tego człowieka? Poszedł do więzienia sprawny umysłowo, a wyszedł psychopata.
- To jest kwestia systemowa – powiedział Robert Węgrzyn z Koalicji Obywatelskiej. – Bardzo często zdarza się, że człowiek wychodzący z więzienia jest dużo gorszy, niż gdy szedł odbywać karę. Potem mamy takie skutki jak w Gdańsku. Nad tym powinni się zastanowić rządzący.
Społeczeństwo coraz lepiej zna przepisy, jednocześnie jest wzrost postaw roszczeniowych. W gminach najwięcej petentów obsługuje opieka społeczna. Pracownicy socjalni najbardziej narażeni są na agresję, bo też codziennie mają kontakt z osobami potrzebującymi pomocy. Czy nasze prawo zapewnia odpowiednią ochronę takich urzędników?
- Przepisy regulują kwestię nietykalności urzędników – wyjaśnił Tomasz Kandziora. – Różnie to bywa później z realiami. To jest też kwestia organizacji pracy danego urzędu, jak to miejsce pracy jest zabezpieczone na wypadek takich zagrożeń. Zapewne inaczej wygląda to w dużych miastach, gdzie ten procent osób korzystających z pomocy społecznej jest zdecydowanie większy, niż w gminach wiejskich. W dużych miastach jest też większa anonimowość petentów i tych wybuchów agresji może być więcej.
Czy zabójstwo prezydenta Gdańska oznacza, że przesunięta została granica, którą była nietykalność osób publicznych takich jak radni, wójtowie czy burmistrzowie? Czy samorządowcy mogą mieć teraz jakieś obawy?
- Ostatnie dni pokazują, jak wiele jest gróźb pod adresem samorządowców w Internecie – mówi Robert Węgrzyn. - Od niedzieli zatrzymane są w Polsce osoby, które były autorami takich gróźb. Padały one również pod adresem samorządowców ze strony ich mieszkańców, czy obcych . Musieli interweniować policjanci zapewniając bezpieczeństwo i ochronę.
- Na pewno obawy po tym tragicznym incydencie w Gdańsku są – potwierdza Jarosław Piskorski. - Jeżeli nasz wymiar sprawiedliwości nie będzie odpowiednio egzekwował sytuacji związanych z mową nienawiści, to samorządowcy mogą się obawiać o swoje zdrowie. Nie wyobrażam sobie, aby osoba, która uzyskała mandat społeczny, teraz odgradzała się od społeczeństwa zamykając się w swoim gabinecie. Społeczeństwo też oczekuje od tej osoby, aby spotykała się z wyborcami.
Samorządową Lożę Radiową prowadził Jan Poniatyszyn, a zaproszenie do udziału w programie przyjęli: Tomasz Kandziora (Mniejszość Niemiecka), Jarosław Piskorski (.Nowoczesna), Robert Węgrzyn (Koalicja Obywatelska) i Jan Krzesiński (Polskie Stronnictwo Ludowe).