Jest tajny plan zlikwidowania Szpitalnego Oddziału Ratunkowego z Szpitalu Wojewódzkim w Opolu, to realne zagrożenie dla zdrowia wszystkich mieszkańców Opola i powiatu opolskiego - przekonuje Janusz Kowalski, kandydat do sejmu z listy Prawa i Sprawiedliwości.
Janusz Kowalski od soboty do tablicy wywołuje zarząd województwa, a konkretnie wicemarszałka Romana Kolka, jako odpowiedzialnego za ewentualną likwidację SOR-u. Ten odpowiada, że to wynik nowych standardów dla tych oddziałów wprowadzonych przez ministra zdrowia. Jednocześnie słyszymy, że NFZ rozwiązał umowę ze szpitalem na SOR, bo nie spełnia nowych przepisów.
Co to oznacza dla pacjentów, czym różni się szpitalny oddział ratunkowy od izby przyjęć, czy w razie czego SOR przy Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym może przyjąć więcej pacjentów?
Od 1 lutego przyszłego roku Szpital Wojewódzki w Opolu zlikwiduje Szpitalny Oddział Ratunkowy. Decyzję podjęto po wprowadzeniu nowych kryteriów przez ministra zdrowia. Prezes szpitala Renata Ruman-Dzido tłumaczy, że według nowych przepisów, każdy pacjent, który trafi na SOR, musi być hospitalizowany w tym szpitalu. Szpital przy ul. Katowickiej nie może tego zapewnić - podkreśla kierownictwo placówki. W tej sytuacji pacjentom pozostanie SOR w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym. USK odpowiada, że nie jest w stanie przyjąć takiej liczby pacjentów.
Wicewojewoda Violetta Porowska odpowiada, że to marszałek regionu odpowiada za funkcjonowanie Szpitala Wojewódzkiego. W Radiu Opole przypomniała, że pozostałe 6 szpitali w regionie potrafiło sprostać wyzwaniom rozporządzenia ministra zdrowia.
- W Oleśnie, Kędzierzynie-Koźlu, Strzelcach Opolskich czy Nysie SOR-y umiały spełnić wymagania, to dlaczego w Szpitalu Wojewódzkim nie udało się spełnić wymogów? A może tam nie chce się spełnić tych wymogów - pyta retorycznie wicewojewoda opolska.
Wicemarszałek Roman Kolek stoi natomiast na stanowisku, że to minister zdrowia wprowadził rozporządzenie określające warunki udzielania świadczeń w SOR-ach. - Skoro szpital przy Katowickiej nie spełnia kryteriów, więc to nie jest wina zarządu województwa - przekonuje.