Likwidacja ta jest w toku, o czym Radio Opole dowiaduje się przy okazji informowania o kolejnych kulturalnych inicjatywach osób zaangażowanych w działalność SONŚ, którzy w chwilach wolnych od działań samolikwidacyjnych zabrali się za intensywne działania wydawnicze. Rok 2015 przyniósł sporo inicjatyw tego rodzaju.
O ile jeszcze kilka lat temu w grę wchodził śląski elementarz, tak zwany ślabikorz, to teraz mieliśmy już aktywność literacką z prawdziwego wydarzenia. Pejter Długosz (tak właśnie) najbardziej cieszył się z wydania pod koniec roku „Wiatru ze wschodu”, powieści, którą opolska mniejszość niemiecka podobno od dawna chciała przetłumaczyć i wydać, ale jakoś nie dała rady. Ale po drodze było sporo innych pozycji adresowanych do miłośników śląskiej gwary/języka (niepotrzebne skreślić). Był kryminał na wesoło, o komisarzu Hanusiku, był prawdziwy czarny kryminał z opolskimi akcentami, była wreszcie opowieść dla bajtli o biżuterii księżnej Daisy.
A co ze Ślązakami? SONŚ się powoli likwiduje, ale szykuje skargę do unijnych trybunałów, zakładając, że tym razem będą one dla Ślązaków bardziej przychylne. Bo, przypomnijmy, już dwukrotnie unijni prawnicy odrzucili wnioski o zarejestrowanie narodowości śląskiej.
Na polski parlament, zdominowany przez prawicę, Ślązacy nie mają co liczyć. Już za rządów PO obywatelski projekt dopisania ich do listy mniejszości etnicznych nie wzbudził entuzjazmu, teraz szanse na jego uchwalenie są praktycznie żadne. W ostatnich tygodniach roku 2015 media donosiły, że rządowa opinia na temat projektu jest jednoznaczna: Ślązacy to Polacy a wmawianie im, że są odrębną nacją, to wymysł Niemców i Czechosłowaków.