Walkower Jarmuziewicza był o tyle istotny, że wydawał się kończyć długoletnią rywalizację między ośrodkiem w Praszce a Platformą w Opolu. Rywalizacja już na wstępie została wygrana przez Praszkę (pamiętny zjazd w Toropolu), Opole co jakiś czas próbowało coś zwojować, ale bez większych skutków. Gdy Jarmuziewicz nie wszedł do drugiej tury wyborów prezydenckich, temat wydawał się na dobre zamknięty. Co potwierdziła pierwsza wersja listy kandydatów PO do Sejmu, gdzie najwyższą pozycję miała kandydatka społeczna a polityczny Krzysztof Kawałko trafił gdzieś na koniec.
Kawałko się obraził i wycofał (ostatecznie także z partii), co było jednak decyzją przedwczesną, bo po interwencji w stolicy kandydat z Opola – ostatecznie został nim Tomasz Kostuś – dostał biorącą czwartą pozycję. Opole wróciło do gry o władzę w partii, bo do Sejmu wszedł także były wojewoda Ryszard Wilczyński, który co prawda jest spod Namysłowa, ale wyraźnie bliżej mu do Opola niż do Praszki.
W Platformie Obywatelskiej, nie tylko tej opolskiej, wszyscy czekali na wynik rywalizacji między Grzegorzem Schetyną a Tomaszem Siemoniakiem. Dziś wiemy już, że Siemoniak zrezygnował, co znaczy, że triumf Schetyny jest praktycznie pewny i partyjne boje ruszą teraz z kopyta.