Prawdziwy hurraoptymizm zaprezentował jednak dopiero w roku 2015, kiedy to, zniechęcony targami mozolnie klejonej Zjednoczonej Lewicy, postanowił wystartować do Senatu. I to nie z rekomendacją wyżej wymienionej formacji, ale samodzielnie, z własnego komitetu o wyjątkowo ciekawej nazwie (Min.15zł/godz., Świeckie Państwo, ZUS max 30%), z której to nazwy był autentycznie dumny, choć ogólnopolskie media potraktowały ją jako osobliwą ciekawostkę.
Kępiński nie był pierwszym opolskim politykiem, który uwierzył w siłę swojego nazwiska, wcześniej na samodzielny start do Senatu decydowali się u nas między innymi Jerzy Szteliga i Jerzy Czerwiński. Wynik był identyczny: Kępiński dostał nieco ponad trzy tysiące głosów i zajął przedostatnie miejsce. Co ciekawe, podszedł do tej porażki z właściwym sobie optymizmem, twierdząc, że przynajmniej wie, ile warte jest jego nazwisko bez partyjnego szyldu.
Nie koniec na tym. Przed grudniową konwencją SLD, na której poturbowana lewica miała się pożegnać z Leszkiem Millerem, Kępiński oświadczył na antenie Radia Opole, że rozważa start w wyborach na lidera SLD. W kraju, nie w regionie. I faktycznie na wspomnianym zjeździe swoją kandydaturę zgłosił. Jaki wynik w partyjnych wyborach osiągnie, dowiemy się już w roku 2016.