Przypomnijmy pokrótce: Norbert Krajczy, nowy przewodniczący Sejmiku Województwa Opolskiego, uznał, że region koniecznie potrzebuje insygniów władzy i o ich zaprojektowanie poprosił Mariana Molendę, uznanego nyskiego artystę. Potem było już z górki.
Łańcuch przewodniczącego sejmiku, według autorskiego projektu pana profesora, miała zdobić symboliczna wariancja na temat Rodła, na który absolutnie samobójczy (bo kto przytomny na Śląsku kwestionuje ten uświęcony symbol?) atak przypuściła Mniejszość Niemiecka.
Nie spodobał się także orzeł Jana II Dobrego na lasce marszałkowskiej, w tym przypadku głuchołaski historyk Paweł Szymkowicz, w imieniu dolnośląskiej części Opolszczyzny, przypomniał, że akurat ten książę słabo się nadaje na symbol całego regionu. A prof. Anna Pobóg-Lenartowicz przypomniała przy okazji, że książę Jan, de facto Janusz, słabo się nadaje do czegokolwiek, bo choć przypadkowo wzniesiono go na sztandary w czasie obrony regionu, to jakichś specjalnych zasług jednak na koncie nie ma. Bo co z tego, że był z niego centuś i dobry gospodarz, skoro obronił przed ścięciem rodzonego brata, nie zadbał o następstwo tronu i oddał Opolszczyznę obcym? I to ma być patron regionu, który cały czas obawia się likwidacji? Wolne żarty.