W samorządowej kampanii wyborczej AD 2014 temat ECO był bardzo żywy, wtedy chodziło jednak o prywatyzację spółki. Za sprzedażą miejskiego pakietu większościowego był ustępujący prezydent Ryszard Zembaczyński, przeciw właściwie wszyscy jego potencjalni następcy, do historii przejdzie pewnie konferencja prasowa, na której ramię w ramię przeciw prywatyzacji występowali Tomasz Garbowski (SLD, kandydował) i Patryk Jaki (Solidarna Polska, nie kandydował, ale swojego kandydata miał).
Jak wiadomo, opcja sprzedaży udziałów upadła, gdy wybory wygrał Arkadiusz Wiśniewski. Ale temat ECO żył nadal, bo nowa ekipa ogłosiła, że miasto musi pilnie odzyskać władzę nad spółką, bo skoro ma większościowy pakiet udziałów, to spółka powinna działać tak, by korzystali opolanie a nie prywatny udziałowiec, tym bardziej podejrzany, że niemiecki. Mieliśmy konferencje prasowe, oświadczenia, manifestacje, zapowiedzi szybkiego rozstrzygnięcia sporu na gruncie kodeksu spółek handlowych.
I co? I nic. Nawet jeśli do jakiegoś kompromisu doszło, to po cichu, bo opinia publiczna się o nim nie dowiedziała. Bardzo jednak prawdopodobne, że ciepłowniczy konflikt został zamrożony, bo nikt nie wpadł na pomysł, jak z niego sensownie wybrnąć. Teraz, kiedy wiceprezydent Janusz Kowalski, główny protagonista sporu, opuścił Opole, możliwe jest pewnie wszystko. Może o temacie „władztwa” w ECO zapomnimy, może przypomni go nowa rządowa ekipa. W końcu Janusz Kowalski zapowiedział, że będzie twardo „dbał o interesy Rzeczypospolitej na froncie energetycznym”.