Galaretka owocowa
To miłe, a galaretka...
Słownikowo (niem. Gallarete) 1. zastygła półmasa otrzymywana przez wygotowanie kości, a także zakrzepły roztwór żelatyny, 2. (chem.) półprzeźroczysta masa powstała z koloidu liofilowego. Najlepiej to jednak nie brzmi. Ani zachęcająco, ani deserowo też - a jednak...
I tu w naszej historii pojawia się Pearl B. Wait (Czekaj). Pearl był producentem syropu na kaszel, ale ten interes szedł mu jednak bardzo przeciętnie. Rozglądał się więc za czymś nowym, myślał nawet o całkowitej zmianie profilu swojej działalności. Najbardziej interesował go przemysł spożywczy. Wiedział doskonale, że ludzie jedzą przez cały czas natomiast lekarstwa zażywają wtedy, kiedy chorują.
Przypadek sprawia, że podczas przygotowania posiłku na bazie żelatyny stojąca obok butelka syropu na kaszel przewraca się i jego część wylewa do salaterki.
Żelatyna, która sama w sobie wygląda nieciekawie, tak pod względem koloru, jak i smaku, nabrała częściowo jednego i drugiego. To był ten pomysł. Pearl postanowił dodawać tu syrop owocowy. Jego żona May nazwała to galaretką (jello). Było to w roku 1897.
Sytuacja była znakomita, nie istniała żadna konkurencja, jednak nie było też prawie żadnego zainteresowania, mimo że pojawiły się już cztery smaki do wyboru: cytryna, truskawka, malina i pomarańcza. Pearl nie radził sobie z marketingiem. Zniechęcony sprzedaje swój produkt sąsiadowi, Frankowi Woodwordowi, za 450 dolarów. Ten radzi sobie z nim znakomicie.
W 1902 roku rozpoczyna dynamiczną kampanię reklamową, hasłem „Ulubiony deser Ameryki”. Hasło łapie, produkt zaczyna się sprzedawać bardzo dobrze. Frank zwiększa produkcję.
W 1937r. wyprodukowano nawet galaretkę o smaku coca-coli, jednak po roku wycofano się z tego pomysłu.
Po drugiej wojnie światowej kariera tego deseru idzie w zawrotnym tempie, a producenci osiągają krociowe zyski. W 1991 roku Smithsonian Instytiut organizuje konferencję poświeconą historii galaretek owocowych. Została ona bardzo wysoko oceniona przez wszystkich uczestników, którzy w trakcie degustacji niezliczonych ilości galaretek mieli okazję do równie znakomitej uczy intelektualnej. Referowano następujące tematy:
Dialektyka galaretki w kulturze chłopskie, Semiotyka galaretki, czy Galaretkowe desery
i sałatki – poetyka amerykańskiej żywności. Dyskusja nad wszystkimi była niezwykle żywa i pouczająca.
Jestem przekonany, że i u nas podobne rodzaje konferencji cieszyłyby się ogromną popularnością i uznaniem, bo jednak spora część z tych, które organizujemy, jest po prostu - nudna.
Posłuchaj felietonu: