ODDZIAŁ "BARTKA" - odc.12.
Rodzice wychowali go w patriotycznym i katolickim duchu. Po tym, jak Zaolzie przypadło Czechosłowacji, rodzina Flame nie chciała mieszkać poza Polską i przeprowadziła się do Czechowic. Henryk zdobył fach mechanika samolotów. Jako 18-latek na ochotnika wstąpił do 2. Pułku Lotniczego w Krakowie. Został zawodowym pilotem.
Służył w Rakowicach pod Krakowem, gdzie w 1939 r. zastał go wrzesień. Jako pilot 123. eskadry bronił nieba nad Warszawą. Wystartował tylko raz - 1 września. Jego samolot trafili Niemcy, ale udało mu się awaryjnie wylądować.
Wrócił do rodzinnych Czechowic. Chciał dalej walczyć z niemieckim okupantem. Zasilił szeregi Armii Krajowej, w której utworzył komórkę wywiadowczą. Zbierał informacje o ruchach wojsk niemieckich. Organizował sabotaż gospodarczy i pomagał więźniom uciekać z transportów.
Zimą 1944 r., Henryk Flame, który w tym czasie używał jeszcze pseudonimu „Grot”, dostał rozkaz zniszczenia transportu na węźle kolejowym Kraków-Bogumin. Napalił więc w kotle dużej lokomotywy, rozpędził ją i wjechał wprost w stojący na torze niemiecki pociąg. Sam w ostatniej chwili zdołał wyskoczyć. Wraki parowozów zablokowały kolejowy węzeł, co wstrzymało ruch pociągów na cztery dni.
Dla zmylenia tropów i po to, by uchronić kolejarzy przed represjami ze strony Niemców, na torach rozrzucił ulotki, z których wynikało, że autorami sabotażu są Niemcy niezadowoleni z polityki III Rzeszy. Po tym wyczynie „Bartek” miał tylko jeden kierunek ucieczki - las.
W grudniu 1944 r., Henryk Flame poznał Jerzego Wojciechowskiego, ps. „Om”. Stał on na czele VII Okręgu NSZ. Od „Oma” „Bartek” otrzymał rozkaz utworzenia oddziałów leśnych. Podporządkował się i złożył partyzancką przysięgę.
W lutym 1945 r., Ziemia Żywiecka została „oswobodzona” przez Armię Czerwoną… „Bartek” i jego leśni kompani zdecydowali się na ujawnienie. Dwa dni później zasilili szeregi Milicji Obywatelskiej. „Bartek” został komendantem posterunku w Czechowicach, dostał służbową broń. Nie przeszedł jednak na ciemną stronę mocy, czy może raczej „czerwoną”. Nie wspierał nowego ustroju, tylko zaczął gromadzić wokół siebie ludzi niechętnie nastawionych do komunistycznych władz. Służba w szeregach stróżów porządku nie trwała długo. Po dwóch miesiącach miał zostać przeniesiony na inny teren, na Ziemie Odzyskane. Rozkazu nie wykonał. Zamiast tego, wraz z kilkoma zwerbowanymi przez siebie milicjantami… zdezerterował. Odszedł razem z nimi, ze służbową bronią.
Antoni Biegun, ps. „Sztubak” twierdzi, że UB dowiedziało się, iż „Bartek” prowadzi podwójną grę i dlatego jedynym wyjściem dla niego była ucieczka do lasu. Wówczas zmienił pseudonim z „Grota” na „Bartka”. Tak zaczął się rodzić „Król Podbeskidzia” i jego zgrupowanie, które było największym antykomunistycznym ruchem działającym po wojnie na Górnym Śląsku. Jeszcze wczoraj milicjanci, a dziś już partyzanci, zaczęli ukrywać się po znajomych.
Posłuchaj: