Nie była to jedyna zaskakująca teza rzucona w programie przez naszego gościa. Kroll stwierdził też, że największe szanse w naszym okręgu ma nie Danuta Jazłowiecka z PO, ale Stanisław Rakoczy z PSL.
- Czemu? Bo startuje z pierwszego miejsca listy partii mniejszej niż PO czy PiS - tłumaczy. - Kandydaci tych dużych ugrupowań muszą dostać nawet 50-60 tysięcy, a kandydatom PSL wystarczyło do wygrania wyborów tylko 20 tysięcy głosów. To efekt skomplikowanej ordynacji.
A może Kroll wspiera dziś Rakoczego, bo ten zaprosił go pięć lat temu na listę PSL?
- I wtedy, i teraz to chłodna polityczna kalkulacja - odpowiada nasz gość. - Wtedy chodziło o obopólną korzyść, teraz chodzi o to, żeby nasz region miał jak największą liczbą europarlamentarzystów - zapewnia.
Kroll nie krył, że w działaniach obecnych liderów Mniejszości Niemieckiej brak mu takiej chłodnej politycznej kalkulacji. Przykład?
- Gdy po ostatnich wyborach samorządowych PO zerwała współpracę z Mniejszością i zawiązała na chwilą koalicję z SLD, trzeba było wykorzystać sytuację i powiedzieć: wracamy, ale chcemy mieć dwa miejsca w Zarządzie Województwa. Nie wolno pokazywać słabości - mówi nam Kroll.
Posłuchajcie: