Beck zakończył sesję na swoją 10 płytę, która ukaże się jeszcze wiosną
Pamiętając o wrodzonej tendencji solisty, do łamania schematów nie sądzę, by tak się stało.
Nowy zestaw nagrań miał trafić do sprzedaży jeszcze w 2015 roku. Po poprawkach płyta była gotowa na listopad zeszłego roku, ale coś nie zagrało tak, jak powinno i autor słynnego "Loser" z 1994 roku czy "Devil's Haircut" w rozmowie z dziennikarzem New York Times zapowiada premierę podrasowanego materiału dopiero teraz tzn. lada tydzień.
10 utworów - jak mówi Beck - jest napędzanych prostym, ale podnoszącym na duchu przekazem, jak pozostać prawdziwym wobec tylu szablonów do naśladowania?
Dziś nie trudno jest stracić motywację, ale określić siebie i konsekwentnie podążać swoją drogą... Do tego trzeba sporej determinacji.
Najbardziej widać to u dzieciaków, kiedy są podatne na wpływy świata dorosłych, ale nie każdy idzie z prądem, indywidualności daje się zauważyć bardzo szybko i trzeba je pielęgnować.
Beck inspirował się ostatnio nagraniami Strokesów, pozostając pod sporym wpływem ich twórczości od czasu wspólnego letniego koncertu w Hyde Parku w 2015 roku. Choć jakieś daleko idące naśladownictwo na pewno nie wchodzi w grę. Jest to zdecydowanie samodzielny twórca.
Najważniejsze albumy Becka Hansena to, przypomnę młodszym słuchaczom Radaru: "Odelay" oraz "Sea Change", a magazyn "Rolling Stone" obydwa zamieścił w rankingu najważniejszych płyt wszech czasów.
W swej twórczości Amerykanin sięga po folk, funk, soul, hip-hop, alternatywny rock, country i psychodelię. Dotychczasowy dorobek Becka zamyka nagrodzony Grammy longplay "Morning Phase" z lutego 2014 roku. Czym teraz nas zaskoczy?