9 lutego premiera płyty MGMT "Little Dark Age"
Sesję nagraniową zorganizowano w studiach Tarbox Road w Cassadaga w stanie NY i pojawili się na niej pochodzący z Nashville kompozytor i producent związany dotąd z grupą Chairlift Patrick Wimberly oraz inżynier dźwięku, od lat "dobry duch MGMT" Dave Fridmann, znany też z udanej kooperacji w zespołach Flaming Lips i Tame Impala.
Były gitarzysta Chairlift miał w początkowym zamierzeniu jedynie nieco ożywić nacechowaną w wielu miejscach popem stylistykę MGMT, tymczasem jego udział w nagraniach zostawił mocniejsze piętno niż zakładano - mówili w jednym z wywiadów Andrew VanWyngarden i Dave Goldwasser.
- Spędziłem całe godziny, wydzierając się w interpretacji jakichś tekstów o Pakistanie - wyjaśniał dziennikarzowi magazynu Q VanWyngarden.
Pewne elementy charakterystyczne dla MGMT pozostają niezmienne. Goldwasser z właściwą sobie swadą buduje linie klawiszowe ogólnie - zgodnie z zapowiedziami muzyków - rewolucji nie będzie.
I chyba dobrze. Grający psychodelicznego rocka zespół zadebiutował w styczniu 2008 roku longplayem "Oracular Spectacular", na którym pojawiły się pamiętne do dziś "Time to Pretend", "Electric Feel" oraz ulubiony w rozgłośniach radiowych "Kids".
Wydana dwa lata później produkcja "Congratulations" zawierała już nieco bardziej gitarowy, progresywny materiał i nie mam wątpliwości, że nowojorski duet na 10-lecie pokazania się na rynku potwierdzi klasę i tak oczekiwaną przez entuzjastów fuzji stylów otwartość.
Nie warto chyba oczekiwać czegoś, co "zamiecie nas" doszczętnie, bo to nie ta półka wykonawców, pokazali już zgrabną odmienność, a teraz budują katalog, do którego przy różnych okazjach będziemy wracać.
Little Dark Age zatem - czwartą w katalogu Amerykanów płytę - wyda Columbia, czują pismo nosem, na takiej marce daje się zarobić.
W związku z ogłoszeniem przez MGMT planów koncertowych na całą wiosnę i letnie miesiące wierzę, że będzie okazja zobaczyć ich w tym roku na którymś z festiwali w Polsce.