Posłuchaj fragmentu relacji, która na naszej antenie już od 4 lipca po godz. 10:00
Zaprasza Janusz Maćkowiak
Od kanału Ulgi dzieliło ich prawie 3.5 tys. km. Surowy klimat, praktycznie niezachodzące słońce, bo panują tam białe noce i mnóstwo zaskakujących sytuacji.
Wędkarstwo w Norwegii to nie to samo, co spokojne wędkowanie w zaciszu szuwarów. Niewielki kuter mogący pomieścić do 7 członków załogi, fala dochodząca do 6-8 m wysokości i bardzo zmienna pogoda na oceanie - to wszystko chwilami mroziło krew w żyłach.
A dodajmy, że taka wyprawa nie należy do tanich. A więc co ich fascynowało? Odpowiadają jednym głosem: wcale nie ryby, których przywieźliśmy trochę, by posmakować ich w głębi lądu w gronie rodziny i przyjaciół, ale chęć sprawdzenia się w ekstremalnych warunkach. To mniej więcej takie wyzwanie, jak wspinaczka wysokogórska czy skoki spadochronowe.
- Fale są żywiołem, a wędki są bardzo delikatnym sprzętem i by np. zawiązać haczyk na takiej fali, trzeba mieć nie lada cierpliwość i precyzję w działaniu, jak w pilotowaniu szybowca -mówi Andrzej, jeden z uczestników wyprawy. Wróciliśmy cali, zdrowi, bogatsi o nowe doświadczenia. Czy popłyniemy tam za rok? Oczywiście. Już teraz wiemy, jak zanęcać karmazyna czy makrelę, by chwyciła za mój pilker - czyli przynętę.
Posłuchaj fragmentu relacji, która na naszej antenie już od 4 lipca po godz. 10:00
Janusz Maćkowiak (oprac. Małgorzata Lis-Skupińska)