Przypomnijmy: w 2009 roku w Terezinie 46 krajów, w tym Polska, podpisało deklarację w sprawie odszkodowań dla ofiar Holokaustu. Teraz Senat USA przyjął ustawę, która zobowiązuje sekretarza stanu do zbadania, jak deklaracja z Terezina jest realizowana. Wzbudziło to w Polsce określone obawy.
Poseł Ruchu Kukiz '15 Paweł Grabowski stwierdził, że działania USA i Izraela są niepokojące, dlatego jego formacja zgłosiła projekt ustawy, który miał zakazać wszelkich negocjacji w sprawie roszczeń żydowskich i unieważniać wszelkie umowy w tej sprawie. - Chcieliśmy zabezpieczyć Polskę i Polaków. Nie rozumiem, czemu marszałek Kuchciński zdjął projekt z porządku obraz - stwierdził Grabowski.
Europoseł PiS Sławomir Kłosowski ripostował, że projekt Kukiz '15 był działaniem w ramach kampanii wyborczej i niepotrzebnie podgrzewał emocje. Przekonywał, że Polacy nie mają się czego obawiać, do deklaracja z Terezina nie niesie ze sobą konsekwencji prawnych a czołowi politycy rządzącej prawicy zapewnili przecież, że "nie oddamy ani złotówki". Kłosowski podkreślał, że ewentualne roszczenia należy kierować pod adresem Niemiec, które są prawnym spadkobiercą III Rzeszy.
Ten wniosek nie przypadł do gustu posłowi MN Ryszardowi Galli, który przypomniał, że po wojnie Niemcy wypłaciły reparacje wielkim mocarstwom i ta część, która miałaby przypaść państwom bloku socjalistycznego, została przejęta przez Związek Radziecki. Zdaniem Galli, żądanie odszkodowań są mało prawdopodobne a działania Kukiz '15 to gra w ramach kampanii wyborczej.
Poseł PO Tomasz Kostuś stanął tym razem po stronie Kukiza i stwierdził, że będzie spał spokojnie dopiero wtedy, kiedy prezydent i rząd oficjalnie, a nie wypowiedziach medialnych, odetną się od żydowskich roszczeń. Przypomniał też, że roszczenia te mają poparcie USA, czyli kraju, od którego jesteśmy coraz bardziej politycznie, gospodarczo i militarne uzależnieni, co naraża nas na różne perturbacje.
W tonie ostrzegawczym wypowiadał się także Piotr Piaseczny z Nowoczesnej, który mówił, że wypowiedzi polityków prawicy są o tyle nieistotne, że żadne nasze lokalne dekrety nie są w stanie przekreślić prawa międzynarodowego. Przypomniał też, że umowa między PRL a USA z 1960 roku (wspomniał o niej wcześniej Kostuś), przewiduje, że Waszyngton nie będzie popierał roszczeń obywateli amerykańskich. - Nic nie mówi jednak o obywatelach Izraela - zaznaczył Piaseczny.
Fabian Pszon z Solidarnej Polski pytał retorycznie, czemu politycy opozycji nie wierzą w deklaracje polityków Zjednoczonej Prawicy, skoro ci wielokrotnie dowiedli, że dotrzymują danego Polakom słowa. Zdaniem Pszona, nie ma zagrożeń związanych z roszczeniami a różne spekulacje izraelskiej prasy mogą wynikać z faktu, że także w Izraelu trwa ostra kampania wyborcza.
Zdaniem Piotra Pancześnika z Porozumienia, są poważne wątpliwości co do prawnego znaczenia deklaracji z Terezina. Przypomniał także, że Żydzi, którzy zostali przez niemieckich nazistów pozbawieni majątku a bardzo często także życia, byli polskimi obywatelami i to Polska powinna reprezentować ich interesy. - Tego powinniśmy się trzymać i mówić jednym głosem, bo jedynym beneficjentem naszych kłótni będzie Rosja - dodał.
Gośćmi Marka Świercza byli: Sławomir Kłosowski (PiS), Tomasz Kostuś (PO), Fabian Pszon (SP), Paweł Grabowski (Kukiz '15), Piotr Pancześnik (Porozumienie), Piotr Piaseczny (Nowoczesna) i Ryszard Galla (MN).