Stanisław Kłosowski z PiS stwierdził, że o polexicie w ogóle nie warto rozmawiać, bo to bzdura wymyślona przez opozycję, zwykła polityczna insynuacja. Co do euro, stwierdził, że jego przyjęcie jest przesądzone, ale trzeba dobrze wybrać moment, bo wspólna waluta oznaczać może wzrost kosztów utrzymania, którego nie wytrzymają Polacy, na przykład emeryci, których świadczenia wynoszą około 300 euro.
Tomasz Kostuś z PO wyliczył długą listę działań prawicy odsuwającą Polskę od Unii a dopytany, jak ta zmiana linii politycznej wobec Brukseli ma się do polexitu, stwierdził, że podobnie zaczęło się w Wielkiej Brytanii - od obrzydzania Brytyjczykom unii i jej instytucji. Przychylnie wypowiadał się też o euro, przypominając, że z 10 krajów wstępujących w tym samym czasie do unii, wśród których była Polska, już 7 jest w strefie euro. Dowodem na to, że to działa, ma być w jego opinii sukces gospodarczy Słowacji, która zdystansowała Czechy.
Małgorzata Wilkos z Solidarnej Polski ripostowała, że według zachodnich ekonomistów na wprowadzeniu euro skorzystały tylko dwa kraje: Niemcy i Holandia. Przypomniała, że badania pokazują, iż 65 procent Polaków boi się euro, bo rozumie, że po jego wprowadzeniu nie da się wyżyć za wspomniane 300 euro. Podkreśliła jednak, że mówienie o polexicie jest bezsensowne w kraju, w którym zdecydowana większość mieszkańców to jednak euroentuzjaści.
Paweł Grabowski z Kukiz '15 ironizował, że polexit jest tak samo realny jak to, że "zjedzą nas dinozaury z Krasiejowa", co potwierdził Jean Claude Juncker, mówiąc, że żadnego polexitu nie będzie, nawet jeśli w Polsce wygra PiS. Grabowskiego martwi raczej to, że unia, prowadząc taką politykę jak dziś, może wypychać kolejne kraje ze Wspólnoty. Dodał też, że Kukiz '15 jest przeciw euro, bo własna waluta pozwala łatwiej reagować na sytuacje kryzysowe, co potwierdził rok 2008.
Genowefa Prorok z PSL zauważyła, że choć nikt za polexitem nie jest, to jednak pewne działania prawicy muszą budzić niepokój. Zastanawiała się głośno, dlaczego "nawet hierarchowie Kościoła musieli potwierdzić naszą obecność w unii". Dodała, że ludowcy są za euro, ale nie w tej chwili, bo najpierw trzeba poprawić sytuację życiową Polaków, którzy powinni mieć większe poczucie bezpieczeństwa.
Ryszard Galla z MN zauważył, że na początku rządów Zjednoczonej Prawicy miał obawy przed polexitem, ale po ostatnich deklaracjach liderów PiS uważa, że nie powodów, by bać się wyjścia Polski z unii. Zadał jednak pytanie o miejsce Polski we Wspólnocie. Co do euro, stwierdził, że gospodarki, które przyjęły wspólną walutę, ostatecznie na tym skorzystały. Zauważył także, że ceny w unii są dziś nieraz niższe niż w Polsce. Co więcej, cześć polskiej gospodarki, przede wszystkim sektor bankowy, jest już dwuwalutowa.
O tym, że ceny w strefie euro są porównywalne z cenami w Polsce a nawet niższe, mówił także Szymon Godyla z Nowoczesnej. Przekonywał, że warunki spłacania kredytów w strefie euro są korzystniejsze niż w Polsce (na przykład rata od kredytu wartości 300 tys. zł w strefie euro to 1000 zł miesięcznie, a w Polsce - nawet 1 500 zł), co jest szczególnie ważne dla młodych ludzi. Dodał, że strach przed polexitem mógł być reakcją na pewne symboliczne działania prawicy, na przykład usuwanie unijnych flag z państwowych urzędów.
Gośćmi Marka Świercza byli: Sławomir Kłosowski (PiS), Szymon Godyla (Nowoczesna), Tomasz Kostuś (PO), Małgorzata Wilkos (SP), Paweł Grabowski (Kukiz '15), Genowefa Prorok (PSL) i Ryszard Galla (MN).