Przedstawiciele ugrupowań opozycyjnych jednoznacznie poparli zarówno formę, jak i termin strajku. Barbara Kamińska (PO) stwierdziła, że problem płac nauczycieli jest znany od dawna i ta grupa zawodowa ma powód, by „właśnie w tym momencie upomnieć się o swoje wynagrodzenia”. Wojciech Jagiełło (Kukiz'15) zaznaczył, że rządowej propozycji podwyżek o 120-140 złotych brutto nie można traktować poważnie. Przedstawicielka PSL, Agnieszka Zagola podkreśliła zaś, że znalazły się pieniądze na wiele programów, w tym 500 plus, a nauczyciele wciąż słyszą, że dla nich pieniędzy nie ma. Ryszard Galla z Mniejszości Niemieckiej ocenił, że minister Zalewska igrała ze środowiskiem nauczycieli. Pytał, kiedy nauczyciele mają strajkować, jeśli nie teraz?
Reprezentanci ugrupowań wchodzących w skład koalicji rządzącej uznali strajk za niewłaściwe rozwiązanie problemów nauczycieli. Małgorzata Wilkos (Solidarna Polska) wskazywała na niepewny efekt strajku, który finalnie może „skłócić nauczycieli z rodzicami, a nie rodziców z rządzącymi”. Arkadiusz Jasiński z Porozumienia stwierdził, że przewodniczący ZNP, Sławomir Broniarz „jest osobą niewiarygodną do reprezentowania nauczycieli”, zaś Sławomir Kłosowski, europoseł Prawa i Sprawiedliwości wskazywał, że właściwą metodą wyjścia z sytuacji byłoby „spotkanie wszystkich stron i wskazanie jakiejś mapy drogowej na najbliższe kilka lub kilkanaście lat”.
Gośćmi Ewy Skrabacz byli: