Naukowca pytaliśmy też o Kodeks Dobrych Praktyk przyjęty przez Konferencję Rektorów Polskich Uczelni Technicznych. Wśród jego zapisów jest ten, mówiący, że szef szkoły wyższej "nie może wykorzystywać swojej uczelni do prowadzenia jakiejkolwiek kampanii politycznej."
- Mam wyliczać, ilu rektorów, nawet z Politechniki Opolskiej, czy w ogóle naukowców z Politechniki Opolskiej, było zaangażowanych politycznie? [...] Popatrzmy na inne uczelnie, gdzie rektorzy byli zarówno rektorami i senatorami. [...] To nie jest odosobniony przypadek - tłumaczył.
Kandydata zapytaliśmy także, czy nie obawia się pogorszenia relacji ze studentami po ogłoszeniu swoich planów wejścia do polityki. Jak pokazują badania, w ostatnich wyborach parlamentarnych, Prawo i Sprawiedliwość poparło jedynie 22 procent uczniów i studentów.
- Rzeczywiście, można się z tym liczyć. Natomiast wybory do senatu są zupełnie inne, niż wybory do sejmu. Ja startuję z listy PiS, natomiast chciałbym być oceniany nie z deklaracji, nie z innych aktywności, tylko z efektów, które zostały wykonane. Wystarczy popatrzyć na ostatnie 4 lata. Ja dzisiaj się spotykam nie tylko ze strony studentów z krytyką mojej decyzji, ale również koleżanek i kolegów, dla których było zaskoczeniem to, że podjąłem taką a nie inną decyzję. Ale dla mnie najważniejszym dobrem było to, żeby mieć możliwość coś zrobić więcej niż tylko to, co w tej chwili w Politechnice Opolskiej. Bo uważam, że zaczynamy dotykać już po prostu "szklanego sufitu" - mówił prof. Marcin Lorenc.
Z naszym gościem rozmawialiśmy też o przyszłości mniejszych uczelni, a także o niskich zarobkach wśród naukowców.