- Pierwszym ważnym zadaniem było zaspokojenie pierwszych potrzeb i wypłata zasiłków w wysokości dwóch tysięcy, zasiłków powodziowych, które należały się w zasadzie każdemu a potem wypłata zasiłków celowych na pomoc doraźną w wysokości ośmiu tysięcy złotych i z tym sobie mogę powiedzieć poradziliśmy. Jeszcze istnieje kilka procent mieszkańców, którzy złożyli wnioski, a tych zasiłków w wysokości ośmiu tysięcy nie otrzymali z różnych względów, ale mogę powiedzieć, że tu możemy być spokojni o tę pierwszą pomoc. Plus pomoc w wysokości tysiąca złotych też na bieżąco realizowana, czyli ten zasiłek tak zwany na osuszanie. Dużo większym wyzwaniem dla ośrodków pomocy społecznej, dla włodarzy gmin jest wypłata dużych zasiłków, czyli sto i dwieście tysięcy, czyli zasiłków na odbudowę budynków mieszkalnych i na odbudowę budynków gospodarczych. - mówiła Monika Jurek, wyjaśniając następnie dlaczego jest to wyzwaniem.
- Wyzwaniem jest to z kilku powodów. Przede wszystkim dlatego, że tak naprawdę procedują te zasiłki, wypłaty tych zasiłków te same osoby, czyli pracownicy ośrodków pomocy społecznej. Jeżdżę teraz po województwie, więc mam bieżący obraz tego, co się dzieje w ośrodkach pomocy społecznej. Niektóre ośrodki to jest kilka osób, które muszą oprócz realizowanych przez siebie zadań bieżących, różnych projektów, programów, muszą też zmierzyć się i zrealizować wypłatę zasiłków. I tak jak mówię, wypłata zasiłków dwa tysiące to dla dwudziestu ośmiu tysięcy sześciuset sześćdziesięciu trzech rodzin. To pokazuje skalę, to jest też pewna procedura. Później wypłata zasiłków w wysokości ośmiu tysięcy to już było blisko siedem tysięcy rodzin. No i oczywiście równolegle też te wypłaty dużych zasiłków. Dlaczego to dłużej trwa? Z jednej strony, tak jak mówię, to robią te same osoby, czyli pracownicy OPS-ów, a z drugiej strony ten zasiłek na odbudowę wymaga dłuższej procedury. Przede wszystkim od złożenia wniosku przez mieszkańca, a takich wniosków wpłynęło w naszym województwie ponad cztery tysiące dwieście, siedemdziesiąt wniosków, każdy wniosek wymaga ustalenia na miejscu przez komisję powołaną przez wójta burmistrza z udziałem specjalisty. Wymaga po prostu oszacowania procentowego straty, jaką ponieśli mieszkańcy na danym obiekcie. No i oczywiście później jest to wydanie, to znaczy zebranie tych wszystkich wniosków, zrobienie całej syntetyki, wysłanie wniosku o środki do wojewody.
Monika Jurek przekonywała, że po stronie Urzędu Wojewódzkiego proces przebiega sprawnie.
- Tu sprawa idzie bardzo szybko, bo wnioski, które dostajemy jednego dnia, nawet do późnych godzin wieczornych, następnego dnia rano pieniądze już są na kontach gmin. Natomiast finalnie każdy włodarz lub upoważniona przez niego osoba musi wydać decyzję przyznającą ten zasiłek. I ta decyzja oczywiście musi być odebrana przez mieszkańca i na tej podstawie wypłacane są środki w wysokości kilkudziesięciu, a nawet do dwustu tysięcy złotych. (...) Natomiast oczywiście w tej chwili już znacznie uproszczone procedury mówią, że liczymy dwa tysiące za każdy procent uszkodzenia, który został w protokole wskazany przez komisję.
- Ja powiem szczerze, że oczywiście już w przestrzeni medialnej pojawiają się zarzuty, że to wszystko idzie za wolno, że mieszkańcy nie mają pomocy. Myślę, że daleka bym była od tego typu uwag, bo praca pracowników ośrodków pomocy społecznej, wielu burmistrzów, wójtów, ich służb, ich pracowników i praca nas, urzędników, aby te zasiłki były wypłacane natychmiast trwa dosłownie kilkanaście albo nawet bym powiedziała nieraz i do 20 godzin na dobę. Wszystkie ręce teraz na pokład! - mówiła wojewoda opolska w Porannej Rozmowie Radia Opole.