Jak przekonywał nasz gość, publikacja artykułów została zlecona w momencie, gdy nie wiedział on jeszcze, czy wystartuje w październikowych wyborach do sejmu.
- Ta umowa została podpisana albo na koniec kwietnia albo początkiem maja. Wówczas nie śniło mi się w ogóle, że będę kandydował w wyborach.
Byłego wojewodę zapytaliśmy, czy to możliwe, że jako doświadczony polityk mógł nie być pewnym swojego startu.
- To jest kwestia odpowiedniego miejsca, które mogłem uzyskać na liście wyborczej. Jak pamiętamy, był na tej liście ogromny tłok [...] Paweł Kukiz przyjechał tutaj 6 września i obwieścił wszystkim, które miejsca zajmują. Pamiętam otwarte usta i zastanawianie się czy przyjąć, czy nie przyjąć takiej kandydatury. Mnie też do głowy przychodziły takie myśli, czy pozycja zaproponowana na tej liście mnie satysfakcjonuje - wskazywał.
W opinii polityka, wydanie 50 tysięcy złotych na publikację artykułów w prasie była zasadna, bo pozwoliła dotrzeć z informacją o naborach w ramach rządowych programów do osób, które nie miały wiedzy na ich temat, dzięki czemu do mieszkańców regionu trafiło większe wsparcie od rządu.
Sławomira Kłosowskiego zapytaliśmy też o jedność w opolskich strukturach Prawa i Sprawiedliwości, a także możliwe konsekwencje opuszczenia ugrupowania przez Jana Krzysztofa Ardanowskiego.