Bangladesz/ Liczba zabitych podczas protestów studenckich wzrosła do co najmniej 50
Studenci protestują m.in. przeciwko kwotowemu systemowi naboru absolwentów wyższych uczelni na rządowe posady, który obowiązuje w kraju, oraz przeciwko masowemu bezrobociu wśród młodych ludzi.
Jak podaje Associated Press funkcjonariusze sił bezpieczeństwa w piątek otworzyli ogień do ponad 1000 osób, które zgromadziły się przed siedzibą państwowej telewizji BTV. Dzień wcześniej gmach telewizji został podpalony przez protestujących.
Reporter agencji AP relacjonował, że policjanci strzelali do tłumu gumowymi kulami, użyto też granatów hukowych i gazu łzawiącego. Na ulicach pojawiły się plamy krwi.
Ze względu na narastającą siłę protestów, w środę wszystkie uniwersytety w Bangladeszu zawiesiły zajęcia i zamknęły akademiki. W wyniku czwartkowych demonstracji zginęło 25 osób, w tym dziennikarz. Władze wprowadziły od piątku zakaz wszelkich zgromadzeń i demonstracji w stolicy.
Strona rządowa wyłączyła w czwartek wieczorem sieć internetową w Dhace – nie działały m.in. platformy społecznościowe Facebook i WhatsApp. Wyłączenie sieci zbiegło się z globalną awarią systemu Microsoft, co spowodowało spiętrzenie problemów z dostępem do internetu.
Kluczowym powodem wybuchu protestów są obowiązujące kwoty w systemie naboru na rządowe posady, w ramach którego 30 proc. jest zarezerwowane dla krewnych osób, które walczyły w wojnie o niepodległość z 1971 r.
Protestujący twierdzą, że system ten jest dyskryminujący i korzystny dla zwolenników premierki Sheikh Hasiny, która w tym roku po raz piąty stanęła na czele rządu. Polityczka broniła systemu kwotowego, mówiąc, że weterani zasługują na najwyższy szacunek za swój wkład w wojnę, niezależnie od ich przynależności politycznej.
Młodzi ludzie coraz częściej planują karierę w administracji rządowej, która jest postrzegana jako bardziej stabilna i lukratywna niż w sektorze prywatnym. Prowadzi to do tego, że każdego roku ok. 400 tys. absolwentów konkuruje o ok. 3 tys. miejsc pracy podczas egzaminu do służby cywilnej.
Innym powodem wybuchu protestów jest wysoka stopa bezrobocia wśród najmłodszej części społeczeństwa. W Bangladeszu ok. jedna piąta ze 170 mln populacji nie pracuje bądź nie ma dostępu do edukacji.
Główne opozycyjne ugrupowanie Nacjonalistyczna Partia Bangladeszu poparła studentów i obiecała zorganizować własne demonstracje. Wielu jej zwolenników przyłączyło się do protestujących.
Rząd Hasiny już wcześniej wstrzymał limity miejsc pracy po masowych protestach studentów w 2018 r. W czerwcu Sąd Najwyższy Bangladeszu unieważnił tę decyzję i przywrócił limity po tym, jak krewni weteranów wojny z 1971 r. złożyli petycję. Sąd Najwyższy zawiesił orzeczenie w oczekiwaniu na rozprawę apelacyjną. Sprawa ma wrócić na wokandę w niedzielę. (PAP)
mzb/ ap/
arch.