Śląskie/ Chłopcy wybrali się na hałdę w Radlinie; jeden z nich oparzył stopy
Jak wynika z czwartkowej informacji wodzisławskiej policji, w środę po godz. 18. radlińscy policjanci zostali powiadomieni o 13-latku oparzonym na terenie hałdy w Radlinie. Policjanci na miejscu dowiedzieli się, że dwaj chłopcy przyjechali tam na rowerach, ominęli szlabany, zostawili rowery i weszli na szczyt. Byli ciekawi, czy dalej unosi się tam dym i chcieli pooglądać widoki.
"Chłopcy zaczęli zbiegać ze szczytu, kiedy grunt pod nimi zaczął się osuwać. Wtedy 13-latek stracił klapki, które miał na sobie i poparzył obie stopy. Jego kolega, 12-latek zniósł go do podnóża i powiadomił służby, sprawnie przekazując ich lokalizację. 13-latek z oparzeniem II stopnia obu stóp został przetransportowany do szpitala" - zrelacjonowali policjanci.
Funkcjonariusze wykonali czynności procesowe i oględziny. Zamierzają przekazać dokumentację do Prokuratury Rejonowej w Wodzisławiu Śląskim, gdzie zapadnie decyzja ws. dalszych działań w tej sprawie. Jednocześnie przestrzegli przed wchodzeniem bądź wjeżdżaniem na teren pokopalnianych hałd.
"Na każdej takiej hałdzie jest realne ryzyko pożaru i ryzyko osunięcia się gruntu. Apelujemy także do rodziców, aby rozmawiali z dziećmi o występujących na naszym terenie zagrożeniach i bezpiecznym spędzaniu czasu podczas wakacji letnich" - napisali funkcjonariusze z Wodzisławia Śląskiego przypominając, że zapożarowane hałdy znajdują się też w innych miejscach regionu.
Chodzi przy tym o pożar w znaczeniu górniczym, gdy wewnątrz hałdy tlą się resztki węgla. Nie ma wówczas ognia, lecz dym, temperatura i emisja gazów. Węgiel stanowi czasem nawet kilkadziesiąt procent masy składowanych na hałdach odpadów, więc zjawisko jest długotrwałe i trudne do opanowania. Jedna z takich hałd mieści się na pograniczu dzielnicy Ruda w Rudzie Śląskiej i zabrzańskiej dzielnicy Biskupice.
Rocznie w Polsce, według różnych źródeł, powstaje ok. 16-30 mln ton odpadów pochodzących z górnictwa węgla kamiennego, składowanych na powierzchni ok. 4 tys. hektarów w ponad 200 obiektach. Na składowiskach w całej Polsce składuje się ponad 700 mln ton odpadów z górnictwa węgla kamiennego. To ponad połowa wszystkich składowanych w Polsce odpadów.
W 2010 r. śląscy naukowcy z Głównego Instytutu Górnictwa i Politechniki Śląskiej opracowali przyrząd do pomiaru emisji CO2 z kopalnianych hałd. Choć od dawna wiedzieli, że także hałdy są jednym ze źródeł emisji gazów cieplarnianych do atmosfery, zjawisko nie było kompleksowo zbadane, brakowało też metodologii i urządzeń pomiarowych.
Prototyp urządzenia wykorzystano do pomiarów na poligonie doświadczalnym projektu Cool's - "System zarządzania likwidacją emisji CO2 ze zwałowisk odpadów powęglowych" właśnie w Rudzie Śląskiej. Z badań wyniknęło, że emisja CO2 jest najbardziej intensywna na zwałowiskach formowanych oraz ulegających intensywnemu utlenianiu, czyli właśnie zapożarowanych.
Przed rozpoczęciem tamtego projektu nie dokonywano szacunków poziomu emisji gazów z tego typu terenów. Pilotażowe badania pokazały, że emisja może sięgać tysiąca ton CO2 rocznie na hektar powierzchni hałdy. Oprócz tego zapożarowane hałdy mogą pylić i uprzykrzać życie okolicznych mieszkańców uciążliwymi zapachami.
Dotyczy to m.in. hałdy w Radlinie, usypywanej od ponad stu lat. We wrześniu ub. roku na jej północnej ścianie doszło tam do osunięcia się fragmentu materiału i wzbicia w powietrze olbrzymiej chmury pyłu, który opadł na domy i ulice w promieniu kilku kilometrów. Wcześniej na hałdzie prowadzono prace związane z budowaniem dróg technicznych.
Jak informował potem Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Katowicach, z wyjaśnień otrzymanych od dzierżawiącej hałdę firmy wynikało, że najprawdopodobniejszą przyczyną było przedostanie się wody opadowej przez szczeliny do zapożarowanej hałdy. To spowodowało gwałtowne rozprężenie pary wodnej, skutkujące wystąpieniem osuwiska i emisją pyłu.(PAP)
mtb/ jann/