Węgry/ Analitycy: NATO wraca do korzeni wobec zmienionej sytuacji międzynarodowej
Sytuacja międzynarodowa 25 lat temu, kiedy Polska, Czechy i Węgry wchodziły do NATO, była zupełnie inna niż dzisiaj – podkreślił Andrzej Sadecki z warszawskiego Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW). Rosja była bardziej chętna do współpracy, a NATO angażowało się poza swoim terytorium – dodał.
Analityk podkreślił, że w Polsce poparcie dla Sojuszu było i jest bardzo wysokie niezależnie od opcji politycznej, a po agresji rosyjskiej na Ukrainę jeszcze wzrosło. W jego ocenie atak Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku przyspieszył transformację militarną Polski, ale też wpłynął na inne aspekty, np. bezpieczeństwo energetyczne i uniezależnienie się od rosyjskich surowców.
Zdaniem Martina Svarovskiego, czeskiego analityka z Fundacji Konrada Adenauera (Konrad-Adenauer-Stiftung), Czechy – w przeciwieństwie na przykład do Polski – nigdy nie będą mieć na tyle silnej armii, aby móc samodzielnie się bronić. Dlatego dla Pragi kolektywna obrona jest niezwykle ważna – dodał, nawiązując do upadku państwa czechosłowackiego przed II wojną światową.
Kiedy pozostałe państwa V4 przystępowały do NATO w 1999 roku, Słowacja była izolowana na arenie międzynarodowej – przypomniał Tomasz Strazay ze Slovak Foreign Policy Association. Choć Bratysława musiała poczekać jeszcze pięć lat na zostanie członkiem Sojuszu, to dziś na słowackiej ziemi stacjonują żołnierze z wielu państw członkowskich, ostatnio np. z Hiszpanii.
Jak podkreślił ekspert, na Słowacji, gdzie wielu ludzi ma sympatie prorosyjskie – co nie oznacza poparcia agresji na Ukrainę – istnieje zagrożenie wpływu rosyjskiej dezinformacji; stała się ona częściowo narracją niektórych przedstawicieli rządzącej koalicji. Strazay wierzy jednak, że mimo to Bratysława może być wsparciem dla Kijowa.
W latach 90. było dużo nadziei, ale też złudzeń, że podziały w Europie się skończyły, a konflikt nie wróci na kontynent – zauważył Tamas Baranyi z Węgierskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Nawet jeśli Rosja byłaby skłonna do współpracy, jest ona zbyt duża dla każdego europejskiego państwa; w sytuacji, kiedy Moskwa nie chce współpracować, przeznaczanie 2 proc. PKB na obronność to podstawa – dodał.
Przed debatą głos zabrali ambasadorzy państw V4 w Budapeszcie, w tym ambasador RP Sebastian Kęciek, oraz przedstawiciel węgierskiego MSZ.
„Ostatnie wydarzenia (na Ukrainie – PAP) pokazały, że zagrożenie nie jest czymś abstrakcyjnym, ale bardzo realnym, i musimy być na nie przygotowani” – powiedział Kęciek, przypominając, że Polska wydaje na obronność 4 proc. PKB, najwięcej wśród państw NATO.
Panel dyskusyjny, który poprowadził węgierski politolog Andras Racz, został zorganizowany przez ambasadę Czech w Budapeszcie we współpracy z polską i słowacką placówką oraz przy współudziale przedstawicieli rządu węgierskiego.
Z Budapesztu Marcin Furdyna (PAP)
mrf/ akl/