Początkujący poszukiwacz skarbów znalazł naszyjnik z inicjałami Henryka VIII i Katarzyny Aragońskiej
"Coś takiego znajduje się raz w życiu, nie, raz na 30 żyć! - powiedział w rozmowie z “Guardianem” szczęśliwy znalazca skarbu Charlie Clarke. Jego radości trudno się dziwić, bo wykopał nie lada trofeum - zachowany w idealnym stanie złoty wisior z inicjałami Henryka VIII i Katarzyny Aragońskiej. Clarke na codzień prowadzi kawiarnię w Warwickshire, a poszukiwaniem “żelastwa” za pomocą wykrywacza metalu zajmuje się hobbystycznie. Robi to od niedawna - odpowiedni sprzęt kupił zaledwie pół roku temu.
Niewiele brakowało, a naszyjnik nie trafiłby w jego ręce. Tego dnia Charlie przez kilka godzin chodził z wykrywaczem po polu pod Warwickshire i zniechęcony brakiem efektów miał już wracać do domu. Nagle jednak detektor zaczął głośno brzęczeć, więc Clarke sięgnął po szpadek. To, co znalazł na głębokości około łokcia, sprawiło, że aż krzyknął. W ziemi leżał ogromny wisior z łańcuchem. Po bliższych oględzinach okazało się, że jest to wykonany ze złota, częściowo emaliowany naszyjnik z czasów Tudorów. Widnieją na nim inicjały i symbole króla Henryka VIII i jego pierwszej żony, Katarzyny Aragońskiej.
Wisior ma kształt serca, wykonany jest 24-karatowego złota, a wraz z łańcuchem złożonym z 75 ogniw waży około 300 gramów. Zdobi go motyw Tudorów - krzak róży, oraz granat, czyli symbol Katarzyny Aragońskiej, a na odwrocie są inicjały H i K. Na będącej częścią wzoru szarfie widnieją litery TOVS i IORS. Zdaniem Rachel King, kuratorki działu europejskiego renesansu w British Museum, to gra słów odwołująca się do francuskiego „toujours” i angielskiego „all yours”.
Charlie Clarke zgłosił znalezisko do Birmingham Museum Trust, który z kolei skontaktował się z Historic England. Organizacja przeprowadziła w miejscu znalezienia wisiora wykopaliska archeologiczne. Nie odkryto tam jednak żadnych innych przedmiotów.
Staranna analiza naukowa dowiodła autentyczności wisiora. Jest on datowany na początek XVI wieku, lata 1509-1533. Najbardziej prawdopodobną datą jego powstania jest rok 1521, bo wtedy odbył się w Greenwich pojedynek, podczas którego używano tego typu wisiorów jako ozdób lub nagród dla uczestników. Jednak wielkość znalezionego naszyjnika sugeruje, że pasowałby tylko na kobietę. Możliwe też, że w ogóle nie był przeznaczony do noszenia.
Rachel King podkreśla, że z tamtego okresu nie zachowało się nic podobnego. "W British Museum mamy największą kolekcję wykonanych z metali szlachetnych przedmiotów z okresu wczesnych Tudorów, ale żaden z nich nie przypomina tego" - powiedziała kuratorka. I dodała, że artefaktu z okresu renesansu o takim znaczeniu i takich rozmiarów nie znaleziono w Wielkiej Brytanii przez ponad ćwierć wieku. Na razie nie wiadomo, skąd tak niezwykły przedmiot znalazł się w Warwickshire.
Mimo analizy inwentarzy i obrazów z tamtych czasów ekspertom nie udało się też potwierdzić, by przedmiot ten należał do Henryka VIII lub jego żony. Jednak ogromna wartość i znakomita jakość wykonania nie pozostawiają wątpliwości, że został zamówiony przez członka wyższej szlachty, wysokiego rangą dworzanina lub osobę z nimi powiązaną.
Wisior wystawiono w British Museum z okazji publikacji dwóch rocznych raportów – Treasure Annual Report za rok 2020 i Portable Antiquities Scheme za rok 2021. W tym okresie w Wielkiej Brytanii zarejestrowano łącznie 45 581 znalezisk archeologicznych, z czego 1085 zyskało miano skarbów. (PAP Life)
agf/ gra/
Zdjęcie dostępne w serwisie prasowym Historic England: https://historicengland.org.uk/whats-new/news/tudor-jewel-discovered/