Premier Łotwy dla magazynu "Plus Minus Rzeczpospolita": to nie jest pakt teoretyczny
Pytany o to, "jak poważne jest ryzyko, że Władimir Putin zdecyduje się na inwazję Ukrainy?", premier Łotwy powiedział: "nikt nie wie, co tak naprawdę myśli Putin". "Nie wiemy też, czy podjął on już decyzję w sprawie Ukrainy, a tym bardziej, jaka ona będzie" - dodał.
"Wiemy natomiast, że kazał zgromadzić bezprecedensową liczbę jednostek wojskowych przy ukraińskich granicach. Zagrożenie jest więc jak najbardziej realne. Na razie jest ono wykorzystywane przez Moskwę jako środek nacisku na Zachód, aby ten przystał na warunki, jakie stawia Kreml" - wyjaśnił. "Dla Moskwy jest to więc część negocjacji" - ocenił.
Arturs Krisjanis Karins podkreślił, że "my na Zachodzie mamy jednak inny punkt widzenia".
"Możemy tylko mówić o dialogu, bo nie zgodzimy się na negocjacje pod groźbą użycia siły. To są więc dwa zupełnie inne sposoby podejścia do tego problemu i przez to sytuacja jest tak niebezpieczna" - ocenił.
Zwrócił uwagę, że "przy tak dużym wzajemnym niezrozumieniu ryzyko popełnienia fatalnego w skutkach błędu jest ogromne".
Pytany o mentalność Amerykanów i o to, "co w tym starciu z Rosją weźmie u nich górę: pokusa izolacjonizmu czy przywiązanie do obrony wolności na świecie, tym razem na Ukrainie", Karins powiedział: "prezydent Joe Biden już był testowany w obecnej kryzysowej sytuacji i wyszedł z tej próby bardzo pozytywnie".
Podkreślił, że "Amerykanie dzielą się ze wszystkimi sojusznikami w NATO swoimi danymi wywiadowczymi, więc wszyscy mamy bardzo dobre rozeznanie sytuacji w terenie". "Pozostaje kwestia interpretacji intencji Moskwy i jak na nie powinniśmy zareagować. Ale i tu NATO zachowuje jedność" - tłumaczył.
Jego zdaniem, "jeśli Putin sądził, że podzieli Europę i Amerykę, to srogo się zawiódł".
Zwrócił uwagę, że "Europejczycy są często krytykowani za prowadzenie niekończących się dyskusji". "Ale w warunkach zagrożenia okazuje się, że potrafimy działać skutecznie i uzgodnić bardzo surowe sankcje na wypadek rozpoczęcia przez Rosję wojny" - ocenił premier Łotwy.
Pytany o to, czy częścią sankcji powinno być odcięcie Rosji od międzynarodowego systemu transakcji finansowych Swift i ostateczne zamknięcie projektu Nord Stream 2, Karins powiedział: "wszystkie opcje powinny pozostać na stole z tego prostego powodu, że nie wiemy, jak daleko posunie się Kreml".
Pytany o to, czy w kwestii bezpieczeństwa, Unia Europejska jest pozbawiona narzędzi i tak jak ćwierć wieku temu w przypadku wojny w byłej Jugosławii cała nadzieja w Ameryce, premier Łotwy powiedział: "Unia znalazła sposób, aby stać się potęgą gospodarczą".
Wyjaśnił, że "UE nigdy nie przekształciła się w siłę wojskową i to NATO pozostaje gwarantem bezpieczeństwa Europy". "Kiedy więc na Łotwie mówimy o obronie, to myślimy o NATO. To sojusz zapewnia nam obecność wojsk alianckich, także polskich" - podkreślił.
"To w jego ramach opracowujemy plany odsieczy, to z nim jest w pełni zintegrowana nasza armia. I tak pozostanie w przewidywalnej przeszłości" - tłumaczył Karins.
Pytany o to, "czy jeśli Zachód i tym razem okaże się słaby, to czy następną ofiarą Kremla mogą okazać się kraje bałtyckie?", premier Łotwy powiedział: "Należymy do NATO". "To powoduje, że jesteśmy w zupełnie innej sytuacji niż przez całą naszą historię" - dodał.
"Razem z innymi demokracjami tworzymy najpotężniejszy sojusz świata. I nie jest to pakt teoretyczny: wystarczy się o tym przekonać, spotykając żołnierzy dziesięciu krajów, które posłały wojska na Łotwę" - wyjaśnił Karins.
Więcej w weekendowym wydaniu magazynu "Plus Minus Rzeczpospolita".(PAP)
gj/ skr/