Norwegia/ Kampanię przed wyborami parlamentarnymi zdominowała kwestia przyszłości ropy naftowej
Piątek w Norwegii jest ostatnim dniem głosowania przedterminowego. Do tej pory swoich reprezentantów do liczącego 169 miejsc parlamentu wskazało już 34 proc. uprawnionych (1,3 mln), najwięcej w historii.
Dwa największe norweskie ugrupowania: socjaldemokratyczna Partia Pracy (24-26 proc. poparcia) oraz rządząca od ośmiu lat Norwegią Partia Konserwatywna (17-21 proc.) opowiadają się za kontynuacją wydobycia ropy naftowej i gazu na Morzu Norweskim. Eksport surowców energetycznych zapewnia temu krajowi 160 tys. miejsc pracy oraz dobrobyt socjalny. Fundusze na przyszłość gromadzi i pomnaża słynny państwowy Fundusz Naftowy.
Z badań opinii publicznej wynika, że jednak 35 proc. Norwegów opowiada się za zakończeniem poszukiwań nowych złóż. W kampanii za zaprzestaniem wydobycia ropy i gazu do 2035 roku opowiada się Partia Zielonych, której poparcie wzrosło do 5 proc. Do tej pory ugrupowanie to miało jednego parlamentarzystę, w nowej kadencji może mieć 10 polityków.
Z przedwyborczych kalkulacji wynika, że wskazywana na zwycięzcę Partia Pracy i jej lider, kandydat na premiera Jonas Gahr Store, nie zdoła rządzić samodzielnie. Najbliższa programowo jest agrarna Partia Centrum (11-14 proc. poparcia), która opowiada się za decentralizacją. Niewykluczone, że, jeśli te dwa ugrupowania nie zdobędą wspólnie co najmniej 85 mandatów, będą musiały szukać wsparcia u mniejszych partii: Socjalistycznej Lewicy (ok. 9 proc.) lub właśnie Partii Zielonych, włączając ich postulaty do programu rządu.
Poparcie nowego rządu Partii Pracy przez Zielonych oraz partie lewicowe może oznaczać również bardziej śmiałą redukcję emisji CO2 przez Norwegię w celu ograniczenia skutków zmian klimatycznych. Kluczowe mogą okazać się szczegóły: na jakich obszarach będą wydawane nowe licencje poszukiwawczo-wydobywcze: arktycznych czy na terenach, gdzie już istnieje infrastruktura.
Dotychczasowa premier Erna Solberg wskazywała, że przedwczesna rezygnacja z wydobycia paliw kopalnych spowoduje wzrost ich wydobycia przez inne kraje, np. Rosję, które stosują "brudniejsze technologie".
Inne podnoszone w kampanii wyborczej kwestie: to renegocjacja umowy z Unią Europejską o wspólnym handlu, czego domaga się Partia Centrum, podatki, za których obniżką opowiada się Partia Konserwatywna oraz kwestia zliberalizowania przepisów aborcyjnych, tego chce lewica. Zieloni chcą złagodzenia przepisów antynarkotykowych.
W przedwyborczej debacie tym razem mniej widoczny jest temat migracji. Wspierająca do tej pory konserwatywny rząd Solberg przeciwna imigrantom Partia Postępu traci poparcie, osiągając w sondażach 12 proc.
Na spadek popularności rządzącej od 2013 roku Partii Konserwatywnej wpływ miał kryzys wywołany pandemią koronawirusa. W Norwegii znacznie wzrosło bezrobocie, a rząd zdecydował się na zamknięcie społeczeństwa.
Wybory parlamentarne będą również próbą dla dwóch niewielkich sił politycznych: Partii Liberalnej oraz Chrześcijańskich Demokratów, które tworzyły koalicję z konserwatystami. Pytanie, czy ugrupowania te przekroczą wynoszący 4 proc. próg wyborczy.
Daniel Zyśk (PAP)
zys/ tebe/