Było blisko. PSG Stal Nysa nadal bez zwycięstwa w PlusLidze
PSG Stal Nysa nadal bez wygranej w tym sezonie. W meczu 3. kolejki rozgrywek siatkarskiej PlusLigi zespół trenera Daniela Plińskiego przegrał przed własną publicznością z PGE Skrą Bełchatów 2:3 (22:25, 25:21, 25:18, 21:25 i 14:16). W ligowej tabeli zespół z Nysy zajmuje 12. miejsce.
W drugiej partii gra mocno falowała. Początkowo lepiej radzili sobie zawodnicy Stali, którzy dość długo utrzymywali przewagę jednego, dwóch punktów (9:7). Później do głosu doszli goście i to oni zdołali odskoczyć na trzy "oczka", 18:15. Ekipa z Nysy nie zamierzała jednak rezygnować z wygrania tego seta. Gospodarze poprawili zagrywkę, a w ataku zaczęli brylować Gierżot i Kapica. Nysanie szybko doprowadzili do remisu, a w końcówce niesieni dopingiem swoich kibiców zdołali przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Set kończy się ostatecznie wygraną naszego zespołu 25:21.
W następnej odsłonie gra praktycznie od początku toczyła się pod dyktando gospodarzy. Stal wyraźnie się rozegrała, była dużo lepsza w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła i nie miała problemów z odniesieniem przekonującego zwycięstwa 25:18.
W kolejnym secie role się odwróciły i to Skra miała zdecydowanie więcej argumentów po swojej stronie. Goście wygrali tę partię 25:21 i doprowadzili do tie-breaka.
Decydująca partia miała niezwykle wyrównany przebieg i trzymała w napięciu do samego końca. Ostatecznie po grze na przewagi minimalnie lepsza okazała się Skra, która wygrała 16:14, a cały mecz 3:2.
- Mimo porażki kilka rzeczy na pewno możemy w tym spotkaniu zapisać na plus - mówi Remigiusz Kapica, atakujący Stali. - To, że uciekł nam czwarty set, przy naszym prowadzeniu, to się nie powinno zdarzyć na pewno. Wiadomo, że to dopiero początek sezonu, jeszcze mamy parę rzeczy do podszlifowania, do poprawienia, żeby ta gra wyglądała coraz lepiej. Na pewno takich rzeczy, jak dzisiaj musimy unikać. Wywarliśmy dużą presję na Skrze. Potem oni nas dogonili. Napędzili się znowu, gdzie my już raz zdążyliśmy ich stłamsić. Po prostu wrócili do gry, a my szukaliśmy sposobów na to, żeby ich dogonić. Ale po prostu tie-breaku byli za mocni.