Wróciła rehabilitacja w nyskim szpitalu. Pacjenci będą informowani telefonicznie
Szpital powiatowy w Nysie wznowił dziś (25.09) zajęcia rehabilitacyjne dla wszystkich pacjentów. Ta część usług medycznych była wcześniej prowadzona na dwóch poziomach, ale przyziemie zostało całkowicie zalane.
Wyższy poziom udało się oczyścić i tam od dzisiaj są prowadzone zajęcia. Z kolei na doole były dwa gabinety rehabilitacji dzieci z porażeniem mózgowym, sala poznawania świata oraz dużo sprzętu.
Jak mówi Marek Szymkowicz, dyrektor do spraw medycznych szpitala, osuszanie i remont tej części potrwa co najmniej kilka tygodni. - Najpierw trzeba oszacować straty w całym szpitalu - zaznacza Szymkowicz.
- Jeśli będziemy wiedzieć, jakimi pieniędzmi dysponujemy, wtedy będą podejmowane decyzje konkretne, w jakiej kolejności będziemy przywracać konkretne części do stanu używalności. Na razie zależy nam na zaopiekowaniu pacjentów, żeby mogli mieć w tym wypadku rehabilitację, która w wielu przypadkach została przerwana. Chcemy ją kontynuować i jesteśmy w stanie robić to, ponieważ w budynku jest prąd i woda - możemy zatem spokojnie to realizować.
Tomasz Twardowski, fizjoterapeuta nyskiego ZOZ-u z przychodni dla dzieci z porażeniem mózgowym, liczy, że jak najszybciej uda się wrócić z zajęciami również do przyziemia.
- Jesteśmy pozytywnej myśli, codziennie przychodzimy i liczymy, że ruszymy. Niemniej rehabilitacja dzieci poniosła wielkie straty, bo w zasadzie jesteśmy całkowicie pozbawieni sprzętu do pracy - nie mamy nic. Czekamy, co dalej będzie dziać się z naszą poradnią i z dziećmi. Ciągle odbieramy telefony od pacjentów, kiedy będą zajęcia i terapia.
Wstępne szacunki mówią o stratach w nyskim szpitalu na poziomie co najmniej 50 milionów złotych.
Jak mówi Marek Szymkowicz, dyrektor do spraw medycznych szpitala, osuszanie i remont tej części potrwa co najmniej kilka tygodni. - Najpierw trzeba oszacować straty w całym szpitalu - zaznacza Szymkowicz.
- Jeśli będziemy wiedzieć, jakimi pieniędzmi dysponujemy, wtedy będą podejmowane decyzje konkretne, w jakiej kolejności będziemy przywracać konkretne części do stanu używalności. Na razie zależy nam na zaopiekowaniu pacjentów, żeby mogli mieć w tym wypadku rehabilitację, która w wielu przypadkach została przerwana. Chcemy ją kontynuować i jesteśmy w stanie robić to, ponieważ w budynku jest prąd i woda - możemy zatem spokojnie to realizować.
Tomasz Twardowski, fizjoterapeuta nyskiego ZOZ-u z przychodni dla dzieci z porażeniem mózgowym, liczy, że jak najszybciej uda się wrócić z zajęciami również do przyziemia.
- Jesteśmy pozytywnej myśli, codziennie przychodzimy i liczymy, że ruszymy. Niemniej rehabilitacja dzieci poniosła wielkie straty, bo w zasadzie jesteśmy całkowicie pozbawieni sprzętu do pracy - nie mamy nic. Czekamy, co dalej będzie dziać się z naszą poradnią i z dziećmi. Ciągle odbieramy telefony od pacjentów, kiedy będą zajęcia i terapia.
Wstępne szacunki mówią o stratach w nyskim szpitalu na poziomie co najmniej 50 milionów złotych.