Chaos w pracy nyskich karetek pogotowia
- Zespoły z Nysy jeżdżą do samego Prudnika, by tam na miejscu dowiedzieć się, że karetka prudnicka już była u pacjenta. To błędy ludzkie dyspozytorów zatrudnionych w Opolu. Panuje chaos. Służymy jak zespół wyjazdowy z lat 60’, który jeździł do wszystkiego. Szkoda mi tych ludzi naprawdę chorych - mówi dr Błoński.
Zdaniem dyrektora Błońskiego dyspozytorzy w Opolu nie przeszli odpowiednich szkoleń, a on sam do dziś nie wie, kto jest kierownikiem Centrum Powiadamiania Ratunkowego.
- W czwartek będziemy wyjaśniać tę sprawę – mówi Szymon Ogłaza, dyrektor biura wojewody. – Nie wykluczam, że takie coś mogło mieć miejsce. Ten system ma plus, bo będziemy mogli to sprawdzić.
Ten system wprowadzono w rejonie nysko-prudnickim wprowadzono 20 grudnia po południu.
Do sprawy wrócimy w czwartek (27.12) w magazynie "Nasz dzień".
Posłuchaj:
Dorota Kłonowska (oprac. MLS)